Sytuacja NFZ nie jest dobra. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku wpływy były niższe od planowanych o ponad 618 mln zł. By załatać dziurę, fundusz postanowił nie zapłacić szpitalom za wszystkie wykonane usługi medyczne, a jedynie za te, które zakontraktował. A to oznacza, że nie otrzymają one 1,6 mld zł.

Reklama

Szpitale nie przyjmują tego do wiadomości. I protestują. "Ograniczamy przyjęcia pacjentów" - ogłosili szefowie szpitali powiatowych na Podkarpaciu.

>>>Ministrowie zetną wydatki lub... odejdą

W rezultacie i tak długie kolejki do leczenia teraz wydłużyły się jeszcze bardziej. Do szpitala im. Orłowskiego w Warszawie zgłosiła się kobieta wymagająca konsultacji u gastrologa. Dowiedziała się, że pierwszy wolny termin przypada na... 2010 r.

Reklama

W Wielkopolsce tamtejszy NFZ już w kwietniu ostrzegł szefów szpitali, że za dodatkowe zabiegi nie zapłaci. "Co mam robić z pacjentami, którzy się do nas zgłaszają? Niech mi ktoś pokaże choć jeden szpital w województwie, do którego mógłbym ich odesłać" -irytuje się Krzysztof Bestwina, dyrektor szpitala w Turku.

Ale nic nie wskazuje na to, że sytuacja się poprawi. Przeciwnie. W drugim półroczu może być jeszcze gorzej. Na Dolnym Śląsku tamtejszy oddział NFZ zaproponował szpitalom kontrakty niższe o 30 proc. "Musielibyśmy zamykać całe oddziały" - mówi Janusz Jerzak, szef szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Dyrektorzy dolnośląskich szpitali się na to nie zgodzili. Wymusili kontrakt na własnych warunkach, ale tylko czteromiesięczny. Za co przeżyją listopad i grudzień, nie wiadomo.

Skarżą się też szefowie placówek w Warszawie. "Nam też na drugie półrocze zaproponowano niższy kontrakt" - mówi Jarosław Rosłon, dyrektor specjalistycznego szpitala w Międzylesiu.

Reklama

W geście protestu stołeczne szpitale kliniczne w ogóle nie podpisały kontraktów. "W porównaniu do ubiegłego roku obcięto nam 10 proc., a przecież rosną ceny leków " - zauważa Robert Tomasz Krawczyk, dyrektor kliniki dziecięcej przy ul. Marszałkowskiej. Problemy są też w szpitalu im. Kopernika w Łodzi. "Na bieżące operacje pacjenci czekają po dwa tygodnie. To sprzeczne z etyką lekarską" - mówi dr Marek Kmieciak, ordynator tamtejszej chirurgii.

Minister zdrowia Ewa Kopacz stara się tonować emocje. Zapewnia, że szpitale dostaną pieniądze za wszystkich chorych wyleczonych w pierwszym półroczu. "Stać nas na to, żeby zapłacić sto procent nadwykonań" - zapewniała w czwartek.

"Mamy ograniczone zaufanie do pani minister" - odpowiada Zbigniew Strzelczyk, prezes stowarzyszenia podkarpackich szpitali. "W maju mówiła, że pieniądze za pacjentów przyjętych ponad limit zostaną wypłacone na przełomie maja i czerwca" - wytyka Strzelczyk. A nie ma ich do dziś.

Co z drugim półroczem? Na ten temat minister Kopacz się nie wypowiada. NFZ z kolei mówi otwarcie, że pieniędzy będzie mniej i trzeba zacisnąć pasa. "Szpitale muszą podjąć takie działania, które umożliwią im przetrwanie trudnego okresu" - mówi Edyta Grabowska-Woźniak, rzecznik NFZ.

<hr>

Ile zabiegów można by wykonać za 618 mln zł, których zabrakło w NFZ w pierwszym półroczu 2009 roku?

* 4 754 przeszczepów serca

* 6 180 przeszczepów szpiku

* 193 125 operacji pęcherzyka żółciowego

* 386 250 porodów metodą cesarskiego cięcia

* 1 545 000 dializ nerek