Badanie przeprowadzone w Zakładzie Medycyny Sądowej ma potwierdzić m.in., czy asystent Łyżwińskiego - Jacek Popecki - wstrzykiwał Anecie Krawczyk środki wywołujące poronienie i czy wcześniejszy poród najmłodszego dziecka kobiety był spowodowany działaniem jednego z takich środków - oksytocyny. Na razie śledczy nie chcą oficjalnie potwierdzić, czy dostali ekspertyzy. Przyznaje to jednak adwokat Krawczyk. Ale nie chce zdradzić wyniku badań, zanim nie zrobią tego prokuratorzy.

Dochodzenie ws. seksafery w Samoobronie nabiera tempa. Również nieoficjalnie mówi się, że wkrótce Andrzej Lepper zostanie poddany testom DNA, które wykażą, czy jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. Prokuratura na ten temat milczy, ale coś musi być na rzeczy. Minister koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann zaczął przebąkiwać dziś, że w razie gdyby wicepremier Lepper dostał zarzuty ws. seksafery, PiS nie wyklucza, że będzie rządzić krajem mniejszościowo.

Sam premier Kaczyński szykuje się już na taką okoliczność - jak donosi dzisiejsza "Rzeczpospolita". W grę wchodzą dwa scenariusze: koalicja mniejszościowa bez Samoobrony lub rządzenie do spółki z Samoobroną, ale bez Leppera. Pełnomocniczka Anety Krawczyk, Agata Malińska-Koc, twierdzi, że nie wystąpi z wnioskiem o zbadanie Leppera na okoliczność ojcostwa. Według niej powinni to zrobić prokuratorzy.

Seksafera w Samoobronie wybuchła w grudniu. Gdy Aneta Krawczyk - była radna partii Leppera i była dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego - wyznała, że pracę dostała i utrzymała, dzięki świadczeniu usług seksualnych Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. Łyżwiński został wyrzucony w partii. Prokuratura chce postawić mu zarzut oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, a także zmuszania do usług seksualnych. Grozi mu także oskarżenie o gwałt.