To dla Platformy Obywatelskiej trudna decyzja. Partia Tuska ma do wyboru: albo komisję spraw zagranicznych, albo utrzymanie przewodnictwa w komisji budżetowej. I wygląda na to, że partia jeszcze do końca nie zadeklarowała jasno, czego chce. Platforma stawia na dalsze negocjacje. I przygotowała sobie kilka scenariuszy.

PO podkreśla, że to ona ma pierwszeństwo przewodnictwa w komisji spraw zagranicznych, którą od lat kierują Niemcy. I zrezygnuje z tego przywileju tylko, jeśli Bruksela pójdzie na warunki, zawarte w pakiecie, który przygotowała dziś partia Tuska. A chodzi o: utrzymanie szefowania komisją budżetową plus wiceprzewodniczenie komisją ds. regionalnych i przewodnictwo delegacji ds. Białorusi. Platforma chce też mieć wiceprzewodnictwo we frakcji Europejskiej Partii Ludowej-Europejscy Demokraci, gdzie chce się zajmować wschodnią polityką zagraniczną UE. A do tego wiceprzewodnictwo w komisji ds. konstytucyjnych.

A na naciski PiS, którego europosłowie żądali od Platformy, żeby wybrała komisję ds. zagranicznych i tym samym jej przewodniczącego - Jacka Saryusza-Wolskiego, lider PO Donald Tusk odpowiada krótko:"to kompromitacja i zakłócanie współpracy w europarlamencie".

Wcześniej politycy Prawa i Sprawiedliwości zarzucali Platformie, że jeśli nie wybierze spraw zagranicznych, to znak, że jest proniemiecka. Bo właśnie to miała uzyskać kanclerz Angela Merkel w rozmowie telefonicznej z Tuskiem.