Według ministra Ziobry, w łódzkiej prokuraturze pomysł zbadania DNA Leppera pojawił się już trzy tygodnie temu. Czemu więc do tej pory śledczy nie pobrali próbki materiału genetycznego od wicepremiera i szefa Samoobrony? Problem w tym, że dopóki Andrzej Lepper w związku z seksaferą nie ma postawionych żadnych zarzutów, śledczy nie mogą go zmusić do poddania się badaniu, a jedynie poprosić, żeby to zrobił.

Mimo tej przeszkody wygląda na to, że oskarżyciele jednak zaryzykują i wkrótce zgłoszą się do Leppera - potwierdzają to: rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania i Zbigniew Ziobro. "Wedle mojej wiedzy, wolą prokuratorów jest wystąpienie z takim wnioskiem do pana Leppera. Tak więc czekajmy na działania prokuratorów" - ogłosił minister sprawiedliwości. I dodał, że nie wymusza na oskarżycielach żadnych decyzji. Bo mają oni w tej kwestii wolną rękę.

Co na to sam zainteresowany? "Poddam się testom DNA, ale tylko wtedy, gdy Aneta Krawczyk sama tego zażąda. I poda mnie do sądu" - ripostuje Andrzej Lepper. Czy to tylko wybieg lidera Samoobrony, czy rzeczywiście w końcu podda się badaniom? Być może wkrótce poznamy prawdę.

Dochodzenie w sprawie seksafery w Samoobronie toczy się w błyskawicznym tempie. W łódzkiej prokuraturze powołano zespół czterech prokuratorów, którzy przez całą dobę pracują nad sprawą. Przesłuchali od początku grudnia ponad stu świadków. Efektem ich działań jest wniosek o uchylenie immunitetu poselskiego Stanisławowi Łyżwińskiemu. Były członek Samoobrony ma też wkrótce usłyszeć zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, a także zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu.

Seksafera w Samoobronie wybuchła po tym, jak Aneta Krawczyk - była radna Samoobrony i była kierowniczka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego - wyznała, że pracę w partii dostała w zamian za świadczenia usług seksualnych Łyżwińskiemu i Lepperowi.