Bukowski i Pawłowski nie chcieli rozmawiać ze sobą bezpośrednio. Bukowski pojawił się za stołem konferencyjnym dopiero, kiedy swoje miejsce opuścił Pawłowski. Jak się okazuje tych dwóch Rosjan dzieli wszystko, od poglądów politycznych po gospodarcze, od wizji historii Rosji, po propozycje miejsca, jakie ich ojczyzna powinna zająć w nowym światowym porządku.

Gleb Pawłowski rozumiał, że mówiąc do Polaków występuje przed publicznością nieufną, jeśli nawet nie wrogą. Zachował zimną krew i bez emocji przedstawiał oficjalną ideologię Kremla, której jest zresztą współtwórcą. Podkreślał, że dzisiejszą twardą władzę Putina legitymizuje wcześniejszy chaos.

Odmalował przed polskimi słuchaczami obraz Rosji Gorbaczowa i Jelcyna jako czegoś w rodzaju republiki Weimarskiej sprzed dojścia do władzy Hitlera. Był to kraj, w którym, jak mówił Pawłowski "większość chłopców pytana o to, kim chcą zostać odpowiadała: bandytami, a większość dziewcząt: dewizowymi prostytutkami". Zdaniem Pawłowskiego trzeba było zrobić wszystko, aby ten kryzys nie zakończył się upadkiem i powrotem totalitaryzmu.

Gleb Pawłowski czesto odwoływał się do "rosyjskiego człowieka z ulicy", którego myślenie różni się zarówno od myślenia rosyjskich liberałów jak też tego, co wyobrażają sobie zachodni krytycy Rosji. Raz pozwolił sobie na jawne sprowokowanie polskiej publiczności, mówiąc że Rosjan nie obchodzi polska demokracja – wyraził się dosadnie, mówiąc że Rosja na to "plwa". Takiej samej obojętności domagał się też zresztą od Polaków oceniających Rosję.

Władimir Bukowski, który od późnych lat 60. pozostaje w opozycji do kolejnych ekip zasiadających na Kremlu, przedstawił obraz cynicznej władzy, która za pieniądze uzyskane z eksportu ropy i gazu buduje kolejną potiomkinowską wieś, fasadę przeznaczoną dla zachodnich partnerów i dla własnego społeczeństwa tęskniącego za imperialną Rosją.

Pomimo diametralnie różnych poglądów na Rosję był jeden punkt, w którym intelektualista pracujący dla Putina i największy jego przeciwnik zgodzili się ze sobą. Obaj zapytani przez Macieja Nowickiego o to, kto będzie rządził Rosja po Putinie odpowiedzili: Putin. Pawłowski powiedział, że nawet po zakończeniu drugiej kadencji obecny prezydent pozostanie "kontrolerem" sytuacji w Rosji. Także zdaniem Bukowskiego nie ma dziś w Rosji żadnej politycznej alternatywy dla Putina. Zatem przyszła demokratyczna rewolucja w Rosji to kwestia dekad a nie dni.