Tę sprawę każdy powinien ocenić sam - uważa premier. "Z punktu widzenia prawa - o ile mi wiadomo - nic takiego, co powinno być przedmiotem zainteresowania organów wymiaru sprawiedliwości, nie nastąpiło" - powiedział Kaczyński. Chodzi o finansowanie fundacji byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego przez ukraińskiego biznesmena - zięcia byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy - Wiktora Pinczuka.

W podobnym tonie komentują sprawę inni politycy. Według Donalda Tuska, prezydent powinien być "bardziej roztropny" przy wyborze sponsorów.

Bardziej krytyczny jest kolega Tuska z PO - Bronisław Komorowski. "Powiem wprost: mnie się to nie podoba, jeżeli polski polityk działa - nawet na rzecz zbożnego celu, jakim jest wspieranie integrowania się Ukrainy ze światem zachodnim - za pieniądze dosyć kontrowersyjnego polityka ukraińskiego, oligarchy związanego więzami rodzinnymi z byłym prezydentem Ukrainy" - powiedział polityk Platformy.

Także Szymon Pawłowski z LPR nie zostawia na Kwaśniewskim suchej nitki. Uważa on, że ta sprawa stawia byłego prezydenta w złym świetle.

Jednak nie cały rząd krytykuje Kwaśniewskiego. Janusz Maksymiuk z Samoobrony jest bardzo powściągliwy w ocenach. Jak mówi, by wydawać sąd - trzeba wiedzieć, czy była umowa między fundacją a biznesmenem i na co mają być przeznaczone te pieniądze.

Podobnie sądzi polityk PSL, Jan Bury. "Nie wiem, na co te pieniądze zostały przekazane i na co będą wydane. Być może na jakieś wspólne projekty polsko-ukraińskie. Jeśli tak, to uważam, że jest to bardzo ciekawy pomysł" - mówi.

Bury idzie dalej. Jego zdaniem, wypominanie Kwaśniewskiemu darczyńców jego fundacji jest hipokryzją. "Jeśliby prezydenci Stanów Zjednoczonych patrzyli na to, kto ich kampanie finansuje, to by nigdy nie byli prezydentami" - mówi polityk.