Biuro kadr MSZ poinformowało, że każdy z lustrujących się sam ma sobie wybrać formę oświadczenia. A ci, którzy tego jeszcze nie zrobili, mają miesiąc, a potem muszą liczyć się z tym, że będą zwolnieni - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dziennik oskarża, że to skutek lustracyjnej obsesji minister Anny Fotygi. Dlatego ministerstwo wciąż jest zasypywane oświadczeniami z placówek zagranicznych. Nie podoba się to dyplomatom pracującym w resorcie od kilkunastu lat, nazywanych "korporacją Geremka". Twierdzą oni, że to sposób na pozbycie się niewygodnych pracowników.
Kolejnym sposobem ma być też cofnięcie niektórym osobom certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Do maja Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała go odebrać 20 pracownikom resortu. A bez takiego certyfikatu trudno zachować pracę w MSZ.