Prezydent w wywiadzie dla "Wprost" ostro krytykuje Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsę i Andrzeja Olechowskiego. Mówi, że Ruch na rzecz Demokracji ma tyle wspólnego z obroną demokratycznych standardów, co Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBOWiD) z niepodległościowym podziemiem. W PRL do ZBOWiD należeli komunistyczni kombatanci i "utrwalacze władzy ludowej".

"Bronione przez Wałęsę i Kwaśniewskiego demokratyczne standardy mają twarz Mieczysława Wachowskiego, a pieniądze Wiktora Pinczuka. W tym sensie wspólne wystąpienie Wałęsy, Kwaśniewskiego i Andrzeja Olechowskiego jest całkowicie zrozumiałe. Ci panowie reprezentują grupę osób, których pozycja i przywileje zostały w bardzo poważnym stopniu zagrożone" - uważa Lech Kaczyński.

Prezydent dodaje, że nieporozumieniem było wykorzystanie na tę konferencję historycznej sali Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego. Ona została w ten sposób sprofanowana - podkreśla i przypomina, że to właśnie tam rozgrywały się wydarzenia marca 1968 roku i późniejsze zebrania komitetów obywatelskich. Zaraz jednak uściślił, że mówiąc o profanacji ma na myśli nie rządy sprawowane przez Kwaśniewskiego i Wałęsę, ale ich "żenującą obronę III RP z jej największymi patologiami".

Konferencja zorganizowana przez Kwaśniewskiego, Wałęsę i Olechowskiego odbyła się 17 maja. Premier Kaczyński komentował wtedy, że to spotkanie zwołały siły, które bronią Polski, jaka istniała do momentu ujawnienia afery Rywina. A zarzuty, że demokracja w Polsce jest zagrożona, szef rządu uznał po prostu za śmieszne.