To właśnie Kurski wsypał Szczypińską, że swoją torebkę Chanel kupiła od Wietnamczyka. I że jest to podróbka. W ramach przeprosin poseł PiS obiecał kupić jej taką, która będzie prawdziwa, a co najważniejsze - trwała. Bo w innej torebce Szczypińskiej na oczach Kurskiego urwała się rączka - informuje tvn24.pl.

Jednak hojność polityka PiS ma swoje granice. Powiedział, że zamierza wydać na prezent dla koleżanki od dwóch do trzech tysięcy złotych. I szuka teraz sklepu Coco Chanel w Warszawie. "Zadzwonię do dwóch ekskluzywnych kobiet, one mogą wiedzieć, gdzie tego szukać" - powiedział. Zaniemówił jednak, kiedy dowiedział się, że taka oryginalna torebka kosztuje najmniej dwa tysiące, ale dolarów.

Szczypińska najpierw nieufnie przyjęła tę obietnicę. Ale potem oświadczyła, że nie ma nic przeciw temu, żeby do swojej kolekcji dołączyć oryginalną torebkę. A ponieważ będzie dużo warta, wpisze ją do poselskiego rejestru korzyści majątkowych.

Posłanka PiS zastanawia się tylko, czy żonie Kurskiego nie będzie przykro. "Uważam, że najpierw powinien kupić taką torebkę żonie, a dopiero potem koleżance" - wytłumaczyła.