W wywiadzie dla "Wprost" Maria Kaczyńska jednoznacznie opowiada się za utrzymaniem obecnie obowiązującego w Polsce kompromisu dotyczącego aborcji. I zaprzecza słowom Jarosława Kaczyńskiego, który sugerował, że Pierwsza Dama podpisała się pod apelem kobiet mediów o niezmienianie zapisów konstytucji, bo została wprowadzona w błąd.

"Chyba premierowi nie do końca precyzyjnie przekazano tę informację. Nie zmieniam zdania. Uważam, że zdarzają się w życiu niezwykle trudne sytuacje, w których należy ratować życie matek czy też nie żądać, by zgwałcona przez zwyrodnialca lub, co gorsza, bandę zwyrodnialców dziewczyna musiała rodzić. Chcę tu zwrócić uwagę, że nie dopuszczam myśli, by istniała możliwość usuwania ciąży na życzenie".

Maria Kaczyńska zaznacza jednak, że nie wiedziała, iż podczas tego spotkania będą zbierane podpisy pod apelem kobiet mediów. Ale mimo to nie nazywa tego zaskoczeniem. "Nie czułam się zaskoczona. Uznałam, że gorący w tamtych dniach temat spowodował ten apel" - mówi w wywiadzie dla tygodnika.

Żona prezydenta Lecha Kaczyńskiego uważa, że nie musi być politykiem, żeby mieć własne poglądy. I dodaje, że jej mąż ma podobne zdanie w sprawie aborcji, co ona. "Mój mąż jest katolikiem, ale nie fundamentalistą" - podkreśla Maria Kaczyńska.

Spotkanie w Dzień Kobiet, podczas którego Pierwsza Dama podpisała apel, żeby nie zmieniać konstytucji, ojciec Rydzyk nazwał szambem. Żona prezydenta komentuje je tak: "Ja tych słów skierowanych pod adresem moim i obecnych tam pań nie przyjmuję. Oczywiście było mi przykro, że te słowa padły publicznie".