W zeszły piątek przed południem Lepper zwierzył się swemu współpracownikowi: "Dziś ma mnie zatrzymać CBA. Ich człowiek ma mi podrzucić paczkę z pieniędzmi do sekretariatu. Potem wejdą z kamerą i zakują mnie w kajdanki".

Rozmówca Leppera przekonywał, że to niemożliwe. Jednak wicepremier wiedział, co mówi. Właśnie na piątek na godz. 13 CBA zaplanowało finał wielkiej operacji specjalnej. Miało dojść do przekazania pieniędzy, które były łapówką za odrolnienie działki na Mazurach.

Funkcjonariusze liczyli, że teczka z trzema milionami złotych trafi do gabinetu Leppera. Stało się jednak inaczej. Operację przerwał przeciek. Skąd Lepper go dostał? Możliwe są trzy źródła: CBA, prokuratura lub politycy, którzy wiedzieli o sprawie.

Sam Lepper już wcześniej mówił, że został ostrzeżony, nie ujawnił jednak nigdy, że już w piątek rano poznał dokładnie plan CBA. Uchyla się od podania szczegółów. Wiadomo, że w piątek rano był przerażony. Dowiedzieliśmy się, że zażyczył sobie kamizelki kuloodpornej i założył ją. Pytał też najbliższe otoczenie, co powinien zrobić. Ochraniający go oficerowie BOR, widząc przerażenie wicepremiera, proponowali mu natychmiastowy "wyjazd w teren". Jednak Lepper po konsultacji z Januszem Maksymiukiem, wpływowym działaczem Samoobrony, doszedł do wniosku, że najbezpieczniejszy będzie w Sejmie, gdzie CBA nie mogłoby go zatrzymać.