Przez kilka miesięcy śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa. Uznali, że jest zbyt mało dowodów, by komukolwiek stawiać zarzuty.

Śledczy sprawdzali, czy podpisywanie weksli in blanco przez kandydatów Samoobrony do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego w 2004 i 2005 roku było formą nacisku ze strony władz partii. Stwierdzili, że nic tego nie potwierdza.

Reklama

Dochodzenie wszczęto w grudniu ubiegłego roku po tym, jak na jaw wyszło, że Samoobrona zażądała od swoich kandydatów podpisania dokumentów w zamian za prawo do używania znaczka związku zawodowego. Miało to skutecznie zniechęcać działaczy do odchodzenia z klubu. Ten, kto mimo wszystko opuścił szeregi Samoobrony, miał płacić - tłumaczyli poszkodowani.

Dzisiejsza decyzja prokuratury nie jest ostateczna. Mogą się od niej odwołać ci działacze Samoobrony, którzy podpisywali weksle in blanco, a którzy w czasie śledztwa dostali status pokrzywdzonych. Chodzi o 60 osób.

Okazuje się więc, że weksle nadal mogą powstrzymywać działaczy od odchodzenia z partii Leppera. Trudno powiedzieć zatem, czy rację ma Ryszard Czarnecki, który uważa, że posłowie Samoobrony mogą pokazać Andrzejowi Lepperowi gest Kozakiewicza. Zdaniem europosła, może się tak stać, jeśli były wicepremier ogłosi wyjście partii z koalicji. Czarnecki argumentuje, że większość posłów sprzeciwia się takiej decyzji.

Reklama

A według informacji DZIENNIKA, już dzisiaj w Sejmie może powstać nowy klub złożony z uciekinierów z Samoobrony. Miałby on poprzeć rząd. To nie gwarantuje utrzymania większości, ale daje nadzieję. Jeśli nie uda się stworzyć nowej-starej koalicji z Samoobroną, ale bez Leppera, będą wybory. A wówczas ci ludzie mają zagwarantować PiS głosy tych, którzy jeszcze niedawno wspierali partię byłego wicepremiera - pisze DZIENNIK.