Monika Olejnik ujawniła, że jest w posiadaniu dokumentów świadczących o tym, że w latach 2005-2007 była podsłuchiwana przez służby specjalne. Poza nią, monitorowane miały być także rozmowy dziewięciu innych dziennikarzy, m.in. RMF,"Newsweeka", "Polityki", "Rzeczpospolitej", "Gazety Wyborczej".
Dziennikarka nie podała szczegółów - powołała się na artykuł, który ma się ukazać w piątkowej "Gazecie Wyborczej". "Na przykład Andrzej Stankiewicz był podsłuchiwany w związku z aferą przeciekową" - powiedziała.
Pytany o komentarz Jarosław Zieliński z PiS nie dowierzał tym informacjom. "Nie znam sprawy" - mówił i podkreślał, że nic takiego nie powinno mieć miejsca. Zapowiedział jednak, że po ukazaniu się publikacji, jeśli te doniesienia się potwierdzą, sprawą zajmie się sejmowa komisja służb specjalnych.
"Gazeta Wyborcza" uściśla, że nie tyle chodzi o podsłuchy, co o śledzenie aktywności dziennikarzy. Z dokumentów, do których dotarła gazeta wynika, że ABW i CBA zbierały dane na temat rozmów telefonicznych co najmniej dziesięciorga dziennikarzy. Inwigilowano w ten sposób Monikę Olejnik (TVN 24 i Radio ZET), Cezarego Gmyza ("Rzeczpospolita"), Bogdana Wróblewskiego ("Gazeta Wyborcza"), Macieja Dudę ("Rzeczpospolita", "Newsweek"), Romana Osicę (RMF), Marka Balawajdra (RMF), Piotra Pytlakowskiego ("Polityka"), Wojciecha Czuchnowskiego ("Gazeta Wyborcza"), Andrzeja Stankiewicza ("Newsweek") i Bertolda Kittela ("Rzeczpospolita").
W tej sprawie prowadzone było śledztwo. Jednak prokuratura w Zielonej Górze umorzyła je z powodu "niewykrycia przestępstwa".