Jego zdaniem z rezultatów niedzielnego głosowania jednoznacznie wynika, że jest na polskiej scenie politycznej miejsca na nowe inicjatywy. Odpływ elektoratu od najważniejszych formacji Poncyljusz tłumaczy poszukiwaniem przez wyborców „innej profesjonalnej oferty”. Efekt? PiS uzyskał w nich 23 proc. poparcia – w porównaniu do 25 proc. sprzed czterech lat. Prawo i Sprawiedliwość zachowuje też władzę jedynie w dwóch województwach: podkarpackim i lubelskim.

Reklama

Gromy ciskane na głowy tych, którzy zostali z PiS wyrzuceni – lub odeszli na własną prośbę – Poncyljusz kwituje w następujący sposób: „Wyrzucenie Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak rozpoczęło lawinę, która skończyła się dosyć słabym wynikiem. Ale nie przesądzałbym [o odpowiedzialności grupy „dysydentów” z PiS za ten rezultat] bo twardy elektorat zagłosował niezależnie od tego, czy Kluzik-Rostkowska i Poncyljusz są w partii”.

Inne zdanie na ten temat miał prezes PiS Jarosław Kaczyński. „Gdyby nie ta zaplanowana, perfidna, przeprowadzona z pełną premedytacją akcja, my byśmy te wybory wygrali” – stwierdził jeszcze w niedzielę szef partii. Dodał, że spiskowcy to ludzie, którzy „powoływali się na spuściznę Lecha Kaczyńskiego, a jednocześnie przyznawali się do rozmów z Palikotem”.

Poncyljusz lakonicznie komentuje wynik osiągnięty przez – do niedawna „swoją” – partię: „nie jest rewolucyjny”. Tym bardziej, że PiS częściowo przejęła elektorat partii takich jak Samoobrona czy LPR. Jednak styl prowadzenia dyskursu politycznego najwyraźniej wielu wyborców zniechęcił. „Mówiłem w wakacje, że z taką retoryką, jak ostatnio, PiS schodzi na poziom 20-25 proc.” – kwituje Poncyljusz.

Były poseł PiS wytknął też swoim byłym partyjnym kolegom niedawne zarzuty formułowane wobec liderów kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego. „Jeśli kampania, w której w pierwszej turze jest 36 procent jest przegrana, to kampania z wynikiem 23 procent ma być zwycięska?” – spytał retorycznie. Nawet politycy PiS nie wierzą już we właśne oświadczenia, choć muszą zachować twarz.