Powodem uchylenia wyroku 2 lat i 3 miesięcy więzienia dla Leppera były błędy proceduralne popełnione przez sąd pierwszej instancji.

Sąd Apelacyjny zwrócił m.in. uwagę, że w trakcie pierwszego procesu część wniosków obrońców nie była uwzględniana. Naruszono również przepisy prawa do obrony Leppera, oddalając wnioski dowodowe oskarżonego na tzw. alibi, czyli wnioski, które "zmierzają do udowodnienia, że osoba oskarżona nie była obecna w miejscu i czasie, które wynikają z treści zarzutów".

Reklama

SA zwrócił uwagę, że uchylenie wyroku ws. Leppera ma konsekwencje, jeśli chodzi o odpowiedzialność Łyżwińskiego. Co do dwóch zarzucanych czynów zarówno Lepper, jak i Łyżwiński mieli w tej sprawie działać wspólnie i w porozumieniu. Dlatego, zdaniem SA, przy ponownym rozpoznaniu sprawy może mieć to znaczenie dla ustaleń i zakresu odpowiedzialności Łyżwińskiego.

SA uznał natomiast, że sąd w Piotrkowie dokonał prawidłowej oceny prawnej co do pozostałych zarzutów, w tym gwałtu. Wyrok na Łyżwińskiego jest prawomocny. SA zaliczył mu w poczet kary okres przebywania w areszcie, w którym spędził prawie dwa i pół roku.

Po opuszczeniu sali sądowej lider Samoobrony nie krył satysfakcji z wyroku, choć - jak mówił - ubolewa nad wyrokiem ws. Stanisława Łyżwińskiego. "Od początku mówiłem, że dysponuję takimi dowodami i faktami, że w tamtych miejscach i w tamtym czasie nie mogłem być, a więc jak mogłem dopuścić się przestępstwa?" - podkreślał Lepper. Dodał, że nadal jest oskarżonym i choć sąd stwierdził błędy w procesie, to musi udowodnić swoją niewinność do końca.

Z decyzji sądu nie jest zadowolona żona b. posła, Wanda Łyżwińska, która zapowiedziała zaskarżenie wyroku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.



Reklama

Tymczasem prokurator Rafał Sławnikowski ubolewa, że przez błędy proceduralne dojdzie do ponownego procesu. Nadal uważa, że wyrok ogłoszony przed rokiem jest słuszny.

Seksaferę w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta powiedziała m.in., że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.

Łódzka prokuratura okręgowa, która prowadziła śledztwo w sprawie seksafery w Samoobronie, przedstawiła Łyżwińskiemu siedem zarzutów, w tym zgwałcenia w swym biurze poselskim w Tomaszowie Maz. działaczki Samoobrony, która ubiegała się o stanowisko wójta. Wszystkie zarzuty dotyczą lat 1999-2003.

Dwa zarzuty stawiane Andrzejowi Lepperowi dotyczą lat 2001-2002. B. wicepremiera oskarżono o żądanie i przyjmowanie w związku z pełnioną przez niego funkcją publiczną korzyści osobistych o charakterze seksualnym od Krawczyk oraz o usiłowanie doprowadzenia w 2002 r. innej kobiety związanej z Samoobroną do obcowania płciowego. Oba przestępstwa miały być popełnione wspólnie i w porozumieniu z Łyżwińskim.

W lutym ub. roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał Leppera na dwa lata i trzy miesiące pozbawienia wolności, a Łyżwińskiego na pięć lat więzienia. Obaj cały czas utrzymują, że są niewinni.

W seksaferze oprócz Leppera i Łyżwińskiego łódzka prokuratura oskarżyła jeszcze: b. działacza Samoobrony z Myślenic Franciszka I., któremu zarzucono poplecznictwo i podżeganie jednego ze świadków do składania fałszywych zeznań; a także partyjnego działacza Samoobrony z Tomaszowa Maz. Pawła G., który miał nakłaniać Krawczyk do wycofania zeznań w zamian za korzyść majątkową.



Kolejnym oskarżonym był b. radny Samoobrony w sejmiku województwa łódzkiego - Jacek P. Zarzucono mu nakłanianie Krawczyk, do przerwania ciąży, a także usiłowanie przerwania ciąży oraz narażenie życia i zdrowia kobiety przez podanie jej kilkakrotnie oksytocyny w celu wywołania skurczów porodowych. P. był pierwszą osobą w seksaferze, która trafiła do więzienia. Opuścił je w grudniu 2009 r.