Pakiet rozwiązań, które mają wprowadzić realne mechanizmy kontroli nad służbami, przedstawił wczoraj posłom minister w kancelarii premiera Jacek Cichocki. Mają być odpowiedzią na ingerencję służb w prywatność Polaków. Tylko w 2010 roku dokonały ponad 1 mln tzw. sprawdzeń u operatorów telefonicznych. Przyznają się także, że blisko 7 tys. osób było podsłuchiwanych. Najpoważniejszą zmianą ma być zbudowanie „niezależnego organu kontrolującego pracę operacyjną”.
– Tego rodzaju gremia funkcjonują w Belgii, Kanadzie, Holandii czy Norwegii i Szwecji. W jego skład mogliby wchodzić sędziowie wybierani przez Krajową Radę Sądownictwa, a drugą część wyłaniałby Sejm – mówi Cichocki. Taki komitet miałby szersze uprawnienia niż dzisiejsza sejmowa komisja ds. służb specjalnych. Posłowie są ograniczeni prawem i np. na posiedzenia mogą wzywać jedynie szefów służb. Nie mają również możliwości weryfikowania ich oświadczeń.
– Nowy organ kontrolny działałby na zlecenie sejmowej komisji, a także rozpatrywał skargi obywateli. Chcemy go wyposażyć w bardzo szerokie uprawnienia: dostęp do wszystkich funkcjonariuszy i tworzonych przez nich dokumentów – tłumaczy Cichocki. Aby zalegalizować działanie takiego speckomitetu, potrzebne będzie napisanie nowej ustawy. Wiadomo, że nie zajmie się tym Sejm tej kadencji i projekt powstanie najwcześniej po wyłonieniu nowego rządu.
– To dobrze, że minister pokazał w końcu konkretne pomysły, jednak mają one znaczenie akademickie. Dlaczego dzieje się to dopiero w końcówce kadencji, czemu rząd nie zaproponował tego cztery lata temu – ripostuje poseł PiS Jarosław Zieliński.
Reklama
Faktycznie stworzenie specjalnej ustawy o czynnościach operacyjnych służb było jedną z wyborczych obietnic PO. Ustawa miała zastąpić tajne instrukcje, które funkcjonują w każdej z dziewięciu uprawnionych do inwigilacji służb. Do tej pory w tej sprawie nic się jednak nie stało.
Reklama
– Zaprezentowane zmiany nie przepadną, bo następny rząd musi się liczyć z wyrokami Trybunału Konstytucyjnego, który może bardzo ograniczyć działania służb – przekonuje Marek Biernacki, szef komisji spraw wewnętrznych i administracji (PO).
Kolejna propozycja rządu dotyczy skrócenia do roku możliwości sięgania po dane od operatorów komunikacyjnych. Dziś funkcjonariusze mogą wydobyć billingi nawet sprzed dwóch lat – to górna granica narzucona przez UE.



– Dane z billingów i lokalizacji wrzucone do specjalnego programu pozwalają nam dowiedzieć się o człowieku wszystkiego. Program wskazuje np. charakter relacji międzyludzkich, czyli kto jest kochanką, a kto szefem oraz kiedy i gdzie ostatnio się z nimi widzieliśmy – tłumaczy „DGP” funkcjonariusz służb specjalnych. Policjanci z CBŚ przekonują jednak, że właśnie szeroki dostęp do billingów chroni prawa obywatela. – Dzięki takiej analizie wielu osobom oszczędzona jest prawdziwa inwigilacja, czyli podsłuchy, umieszczanie agentów. Ta analiza pozwala potwierdzić alibi, wyrzuca poza nawias osoby niezwiązane z przestępstwem – przekonuje jeden z wiceszefów CBŚ. Również przewodniczący Biernacki ma wątpliwości, czy skrócenie obowiązku przechowywania danych jest dobrym pomysłem.

– W przypadku sprawy Olewnika dostęp do nich pozwolił wyjaśnić wiele wątków. W przyszłej kadencji musimy wypracować rozsądny kompromis pomiędzy wolnością obywatelską a uprawnieniami służb, aby nie pozbawić ich możliwości działania – podsumowuje Biernacki.
Kto i jak nas podsłuchuje
Dziewięć służb ma uprawnienia do inwigilowania Polaków, zakładania podsłuchów, filmowania w sytuacjach prywatnych bądź werbowania tajnych współpracowników.
W obecnej kadencji parlament uchwalił kilka istotnych zmian dotyczących ich uprawnień. Dzięki temu zaledwie przed tygodniem posłowie i opinia publiczna poznali tajną przez lata liczbę podsłuchów: służby w 2010 roku podsłuchiwały 6,7 tys. osób oraz dokonały 1,3 mln sprawdzeń u operatorów.
Uporządkowane także zostały procedury dotyczące wydawania zgód przez sądy na założenie podsłuchu. Ograniczona została możliwość sięgania po tę technikę jedynie do poważnych przestępstw.
Uchwalona została również nowa ustawa o ochronie informacji niejawnych. Jednak wciąż demokratycznej kontroli wymyka się np. wywiad skarbowy w Ministerstwie Finansów, który ma prawo stosować podsłuchy, ale również ma pełny dostęp do danych finansowych przedsiębiorców i osób prywatnych. Formalnie kontrolą nad jego działaniami zajmuje się komisja finansów publicznych, jednak jej członkowie nie dysponują certyfikatami dostępu do tajemnicy państwowej. Zatem nawet jeśli szefowi wywiadu zadaliby pytanie, i tak nie mogliby poznać odpowiedzi. ZIR