Sakiewicz przyznaje, że przed ubiegłorocznym spotkaniem z Andrzejem Lepperem wiedział, iż były wicepremier czegoś się obawia. "Lepper umówił się ze mną w ścisłej tajemnicy, spotkaliśmy się na otwartym terenie... Tak nie zachowuje się człowiek, który niczego się nie obawia. Zabezpieczył się, jakby szedł na wojnę" - relacje w rozmowie z Wirtualną Polską.

Reklama

Zdaniem redaktora naczelnego "Gazety Polskiej", Lepper chciał ujawnić materiały dotyczące przecieku w aferze gruntowej, którego źródłem miał być były minister K. "Chciał ujawnić te materiały, ponieważ już wcześniej wyraźnie czegoś się obawiał. Nie byłem w stanie wydusić z niego nic więcej. Nie wiem, co nim kierowało. Ale strach było widać w jego zachowaniu - bał się nie tylko o siebie, ale też o swoją rodzinę" - stwierdza Sakiewicz.

Dodaje, że jego zdaniem Leppera czekały wielkie kłopoty. "Narażał się potężnym ludziom ze świata polityki i biznesu, jednocześnie czekały go kłopoty prawne, ponieważ to, co mówił, było sprzeczne z jego wcześniejszymi zeznaniami w sądzie" - dodaje. Mówi też, że jego informator tydzień przed śmiercią Leppera widział dowody potwierdzające słowa zmarłego szefa Samoobrony.

Według Sakiewicza, największą wiedzę na temat okoliczności śmierci Leppera ma Janusz Maksymiuk. "Najlepsze, co może teraz zrobić, to powiedzieć wszystko, co wie. A wie dużo" - mówił tajemniczo naczelny "Gazety Polskiej".

Stwierdził też, że coraz częściej pojawiają się doniesienia o niewyjaśnionych samobójstwach. "Rządy Tuska doprowadziły do tego, że z zakamarków zaczęły wyłazić rożne demony. Skala tajemniczych zgonów jest bardzo niepokojąca. Mamy coraz więcej samobójstw, a polską specjalnością staje się wieszanie. W ten sposób znikają świadkowie najważniejszych wydarzeń. Trzeba się nad tym pochylić, bo to zaczyna być niebezpieczne" - mówił Sakiewicz.

Reklama