Zbigniew Ziobro, który obecnie jest europosłem, o przyszłość swego ugrupowania chce walczyć na arenie europarlamentu. Pierwszym krokiem, o którym pisze "Polska The Times", ma być stworzenie wspólnej delegacji z europosłami PJN. Wówczas wspólna delegacja ziobrystów oraz Marka Migalskiego i Pawła Kowala miałaby we frakcji ECR więcej przedstawicieli niż PiS.

Reklama

"Kurski ma dobre stosunki z Pawłem Kowalem i Markiem Migalskim. Często widać ich razem. Ostatnio Marek Migalski publicznie zapowiedział połączenie ziobrystów z PJN, które oficjalnie ma nastąpić za kilka miesięcy. Chodzi o powody wizerunkowe: najpierw Ziobro stworzy partię, a następnie będzie rozmawiał z politykami PJN. Ale to połączenie już jest, choć nieoficjalne" - mówi w rozmowie z gazetą anonimowe źródło w Brukseli.

Poza tym Ziobro chce na swą stronę przeciągnąć Mirosława Piotrowskiego, który kojarzony jest z Radiem Maryja. Wówczas wspólna grupa ziobrystów i PJN liczyłaby 9 mandatów. A to oznacza, że Ziobro mógłby walczyć o stanowiska we frakcji ECR, np. wiceszefa lub zastępcy sekretarza generalnego. Taka funkcja wiąże się ze sporymi wpływami, możliwością tworzenia stanowisk i dysponowania budżetem. Być może były minister sprawiedliwości mógłby myśleć nawet o fotelu wiceprzewodniczącego całego europarlamentu.

Ale to nie wszystko. "Ziobro ma nadzieję, że stanowisko zastępcy sekretarza generalnego ECR dostanie się jego bratu Witoldowi, który już od 2003 roku jest w europarlamencie urzędnikiem i dzięki niemu nowe ugrupowanie Zbyszka miałoby zapewnione finansowanie" - mówi "Polsce" jeden z europosłów. Obecnie stanowisko to piastuje Gabriel Beszłej, wierny Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Plan długofalowy mówi o tym, że znane nazwiska, jak chociażby Kempa, Mularczyk, Cymański i on sam, pozwolą Ziobrze wygrać wybory do europarlamentu w 2014 roku. Rok później obecny europoseł chce startować w wyborach prezydenckich, gdzie miałby się zmierzyć z Jarosławem Kaczyńskim. A w wyborach parlamentarnych ostatecznie przejąć elektorat PiS.

Plany te kwestionuje jednak europoseł PiS, Ryszard Czarnecki. "Po pierwsze, Piotrowski zostaje w PiS. Po drugie, to prof. Legutko będzie wiceszefem frakcji ECR, bo jego kandydatura była uzgodniona z Czechami i Brytyjczykami, z którymi tworzymy frakcję, już w ubiegłym roku. To oznacza, że Gabriel Beszłej pozostanie na stanowisku zastępcy sekretarza generalnego. Po trzecie, jeśli Ziobro wystawi kandydata na wiceszefa Parlamentu Europejskiego (a miałby to być on sam), to przegra, bo gdzie dwóch Polaków się bije, tam Czech wygrywa i Czesi, którzy mają 9 mandatów, dostaną to stanowisko" - wylicza Czarnecki. Choć przyznaje, że po rozłamie PiS ma w Brukseli poważny problem.