Formalny wniosek o uchylenie immunitetu Antoniemu Macierewiczowi śledczy z warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej skierowali do Andrzeja Seremeta w miniony piątek. – To prokurator generalny przesyła go do marszałka sejmu. Jeśli parlamentarzyści przegłosują wniosek, byłemu wiceministrowi obrony narodowej przedstawione będą zarzuty przekroczenia uprawnień oraz ujawnienia tajemnicy państwowej – usłyszeliśmy w prokuraturze.
Poprzedni taki wniosek stołecznych śledczych, przesłany w grudniu ubiegłego roku prokurator generalny cofnął do poprawek. Seremet miał wątpliwości, czy Macierewicz jako likwidator dawnych WSI miał status osoby publicznej. Chciał również, aby śledczy uzupełnili wniosek w części dotyczącej samego raportu i odpowiedzieli na pytanie, czy jest on dokumentem państwowym.
– Jeśli tym razem wniosek będzie spełniał warunki formalne, prokurator generalny nada mu dalszy bieg – powiedział nam rzecznik Andrzeja Seremeta, Mateusz Martyniuk.
Śledczy uważają, że autorzy raportu z likwidacji WSI w wielu fragmentach złamali prawo. Specjalna ustawa z 2006 roku dawała im prawo do rozliczania funkcjonowania WSI i – jeśli doszło do przestępstw – opisania ich w publicznie dostępnym dokumencie. Jednak nie pozwalała na ujawnianie jakichkolwiek tajemnice, np. wywiadu cywilnego.
Tymczasem na 367 stronach raportu znajduje się wiele takich elementów – jeden z nich dotyczy pułkownika Aleksandra Makowskiego, który został opisany jako osoba, która „od października 1992 roku do 2001 roku była współpracownikiem zarządu 1 Urzędu Ochrony Państwa (wywiadu)”.
– Fakt współpracy ze służbami stanowi tajemnicę państwową. Antoni Macierewicz nie miał delegacji ustawowej do ujawnienia takiej informacji, bo nie była ona bezpośrednio związana z działalnością wojskowych służb, lecz cywilnych – usłyszeliśmy od osoby znającej kulisy śledztwa.
– Niezależnie od oceny mojej osoby, zostałem po prostu zdradzony. To nie powinno się zdarzyć i nie ma precedensu w historii cywilizowanych państw, które chronią współpracowników – mówi w rozmowie DGP Aleksander Makowski. Jego działalności autorzy raportu poświęcają cały, brzmiący jak sensacyjna powieść, rozdział pt. „Operacja Zen”. Ten negatywnie zweryfikowany oficer Służby Bezpieczeństwa nawiązał współpracę z WSI, aby w Afganistanie zbudować siatkę wywiadowczą, która miała służyć zapewnieniu bezpieczeństwa polskim żołnierzom, a nawet likwidacji przywódcy Al-Kaidy Osamy bin Ladena. W tym celu miała tam powstać grupa firm, które stanowiłyby wygodną przykrywkę do działalności wywiadowczej.
W ocenie Antoniego Macierewicza cała operacja była przykładem patologii panującej w WSI i stanowiła wyłącznie próbę „dorobienia się”, a sam Makowski był „kompletnie niewiarygodny”. Operacja została przerwana, gdy m.in. ówczesny prezydent Lech Kaczyński został poinformowany o możliwości namierzenia i likwidacji Osamy bin Ladena. Według Antoniego Macierewicza prezydent został wprowadzony w błąd i takiej możliwości nigdy nie było.
Co grozi Macierewiczowi
Immunitet chroni posła od dnia ogłoszenia wyników wyborów do wygaśnięcia mandatu. Jednak istnieje możliwość przedstawienia parlamentarzyście zarzutów karnych bądź skazania go wyrokiem – gdy sam się zrzeknie immunitetu lub nastąpi to po głosowaniu izby. Nie oznacza to jednak, że taki poseł traci całkiem chroniący go przywilej, a jedynie ogranicza go do tej konkretnej sprawy. Macierewicz odpowiadałby z art. 231 kodeksu karnego, czyli przestępstwa przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Grozi za to kara wiezięnia do 3 lat. Drugi zarzut dotyczy art. 265 k.k. „ujawnienia wbrew przepisom ustawy informacji o klauzuli tajne lub ściśle tajne” i przewiduje karę do pięciu lat pozbawienia wolności.