Solidarna Polska proponuje powołanie komisji obywatelskiej do wyjaśnienia katastrofy samolotu Tu-154M w Smoleńsku. Zasiadaliby w niej eksperci, a nie politycy. Komisja miałaby uprawnienia komisji śledczej.

Reklama

Chcemy, by powstała komisja, do której - z mocy ustawy - nie będą mogli wchodzić parlamentarzyści, osoby z administracji rządowej i osoby czynnie uczestniczące w konfliktach politycznych, bo chcemy, by ta komisja dotarła do tego, jak było naprawdę, a nie stała się forum, gdzie rozgrywany jest konflikt polityczny i ideowy - zapowiedział poseł SP Ludwik Dorn.

W skład komisji - według wnioskodawców - mogliby wejść przedstawiciele takich instytucji jak Polska Akademia Nauk, Polska Akademia Umiejętności, Najwyższa Izba Kontroli, Rzecznik Praw Obywatelskich, sądy i trybunały. Komisja mogłaby powoływać biegłych, miałaby też uprawnienia do nawiązywania współpracy z instytucjami międzynarodowymi.

Na zasadzie obserwatorów w pracach komisji mogłyby uczestniczyć rodziny ofiar katastrofy lub ich pełnomocnicy, a także przedstawiciele klubów, kół i zespołów parlamentarnych. Obserwatorzy mogliby zgłaszać wnioski dowodowe. Do współpracy z komisją miałyby być zobowiązane wszystkie organy państwa.

Ponieważ komisja obywatelska miałaby mieć uprawnienia komisji śledczej, musi powstać specjalna ustawa w tej sprawie. Na podstawie istniejącej ustawy o komisji śledczej do komisji śledczych powoływani są posłowie. Klub Solidarnej Polski oczekuje, że w ciągu trzech miesięcy przez jeden z podmiotów dysponujących inicjatywą ustawodawczą zostanie zgłoszony odpowiedni projekt ustawy powołujący taką komisję. Partia Zbigniewa Ziobry takiego nie przygotuje. Dlaczego?

Nie zgłaszamy żadnego projektu ustawy o takiej komisji, bo chcemy sprawdzić, czy w Sejmie istnieje wola przerwania tego impasu i bezczynności - wyjaśnił Dorn.

Zgodnie z konstytucją, inicjatywa ustawodawcza przysługuje grupie 15 posłów, Senatowi, prezydentowi, rządowi i grupie 100 tys. obywateli.