O tym, że zarówno w PO jak i w PiS powstają tzw. przekazy dnia, mówi się od lat. Żadne z ugrupowań jednak się do tego oficjalnie nie przyznaje.
Tymczasem słowa Błaszczaka i Bielana są do siebie zaskakująco podobne.
Obydwaj komentowali wypowiedź premiera Donalda Tuska o tym, że żarty się skończyły i rząd musi zapewnić obywatelom poczucie bezpieczeństwa.
>>>Donald Tusk o "słowach pełnych nienawiści": Żarty się skończyły
Zdaniem Mariusza Błaszczaka, to co się aktualnie dzieje, przypomina to co działo się 30 lat temu.
Wtedy (...) też dyktator Jaruzelski straszył Sowietami, którzy przyjdą i zrobią porządek. To ten sam sposób działania, ta sama retoryka wówczas wobec "Solidarności", a dziś Prawa i Sprawiedliwości - mówił polityk PiS w TVN24 cytowany przez portal stacji.
Adam Bielan udzielił natomiast wypowiedzi w TVP Info. Jak stwierdził: Donald Tusk zaczyna mówić językiem generała Jaruzelskiego sprzed wprowadzenia stanu wojennego.
Ja już zaraz po czwartkowym wystąpieniu premiera Tuska wysłałem do znajomych i dziennikarzy SMS-a z takim porównaniem. Nie wiem w jaki sposób powstają teraz w PiS przekazy dnia. Występowałem w TVP Info już o godzinie 8.00, więc może ktoś ze służb prasowych PiS to oglądał - wyjaśnił Bielan dziennikowi.pl
Polityk zapewnia, że nie toczą się rozmowy o jego ewentualnym powrocie do PiS.
Tymczasem Adam Hofman pytany kilka dni temu w RMF FM o powrót Bielana w szeregi PiS odpowiedział tajemniczo: Polska zbliża się do momentu, w którym była po aferze Rywina. Tzn. jest alienacja klasy politycznej, ulica mówi co innego a salon elity co innego, jeśli Adam Bielan będzie w pokoju a nie na ulicy, to się nie dogadamy. A jeśli jest teraz w przedpokoju, ale zejdzie na ulicę i porozmawia z nami językiem ulicy, to się dogadamy.
Adam Bielan odszedł z PiS w 2010 roku. Razem z Michałem Kamińskim uznawano go za czołowego spin doktora w partii. Europoseł w burzliwych okolicznościach rozstał się także z później z PJN.
Komentarze(68)
Pokaż:
Adam Zadworny, Szczecin2012-02-07, ostatnia aktualizacja 2012-02-09 12:01
Szczeciński sąd rejonowy, który zajmuje się aferą korupcyjną w ZUS, poprosił o przeniesienie sprawy do wyższej instancji ze względu na jej "polityczny" charakter. Jeden z wątków dotyczy szefa Klubu Parlamentarnego PiS Mariusza Błaszczaka
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Mariusz BłaszczakZOBACZ TAKŻE
Nie można zwolnić z pracy skazanego za korupcję posła (16-02-12, 07:00)
Błaszczak i Zakład Usług Szczególnych (14-02-12, 22:50)
Tusk zostaje sam z emeryturami (08-02-12, 08:40)
B. prezes ZUS oskarżony o korupcję wyszedł za kaucją z aresztu (09-03-10, 16:53)
Od pięciu tygodni w Sądzie Rejonowym Szczecin-Centrum leży akt oskarżenia przeciwko byłemu prezesowi ZUS Sylwestrowi R., dyrektorowi ZUS w Szczecinie Tadeuszowi D. oraz siedmiu innym osobom. W latach 2007-09 mieli przyjmować łapówki, prezenty i usług "za życzliwość".
Lista ich przewinień jest - według prokuratorów - długa. Przykłady: prezes Sylwester R. sprowadził z USA jeepa; akcyzę (10 tys. zł) miała zapłacić za niego firma zaopatrująca ZUS w regały. Na telewizor i zegarek prezesa zrzucili się podwładni, by zyskać jego sympatię - twierdzą śledczy.
Prowadząca sprawę sędzia Joanna Kasicka 24 stycznia wniosła o przeniesienie jej do sądu okręgowego. Tłumaczy: "Jeden z zarzutów dotyczy odprowadzenia wody na nieruchomości należącej do Mariusza Błaszczaka, ówczesnego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który będzie musiał być przesłuchany z uprzedzeniem o treści art. 183, p. 1 kpk". Artykuł ten mówi, że "świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli udzielenie odpowiedzi mogłoby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo".
Prace na działce posła Błaszczaka wykonała w 2007 r. firma E. z Myśliborza. Wyceniła je na 30 tys. zł.
Firma E. od lat świadczyła usługi na rzecz ZUS. Jej podwykonawcą z kolei bywała firma Meritum Technologie Informatyczne (MTI) ze Szczecina. Właściciel tej drugiej twierdzi, że pewnego dnia usłyszał od przedstawicieli firmy E., że w imię dobrej współpracy z ZUS musi zrezygnować z należnych mu 30 tys. zł.
Właściciel MTI poszedł z tą sprawą do dyrektora szczecińskiego ZUS - oskarżonego Tadeusza D. Twierdzi, że od niego także usłyszał żądanie zrezygnowania ze swojej zapłaty. Wtedy zawiadomił o wszystkim znajomego senatora Jana Olecha (PO). Ten powiadomił ABW. To był początek śledztwa w sprawie korupcji w ZUS.
Rozmowa dyrektora ZUS z biznesmenem, który zawiadomił ABW o owych 30 tys. zł, była nagrywana. Śledczy znaleźli też łącznik między ZUS a posłem Błaszczakiem - krewny ówczesnego prezesa Sylwestra R. pracował w biurze poselskim Błaszczaka.
Błaszczak był już raz przesłuchiwany w charakterze świadka.
O tym, że nazwisko zaufanego człowieka Jarosława Kaczyńskiego pada w śledztwie ZUS w połowie stycznia napisał ''Głos Szczeciński''.
Oskarżeni nie chcą rozmawiać o sprawie. Broniący Tadeusza D. adwokat Andrzej Preiss pytany o usługę u posła Błaszczaka mówi tylko: - Nie potwierdzam i nie zaprzeczam.
Firma E. ma już nowego szefa, a poseł Błaszczak był wczoraj dla "Gazety" niedostępny. Nie odpowiedział też na pytanie wysłane mailem.