Spadek notowań partii rządzącej nastąpił w czasie, gdy pełną parą ruszyły konsultacje w kwestii wzbudzającej kontrowersje reformy emerytalnej, zakładającej podniesienie i zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn na poziomie 67 lat. Swoje propozycje ws. reformy, łagodzące jej skutki, publicznie przedstawiało współtworzące rząd PSL. Negocjacje koalicyjne ws. reformy emerytalnej, ostatecznie zakończone porozumieniem osiągniętym 29 marca, miały burzliwy przebieg; komentatorzy mówili o największym sporze podczas wspólnych rządów PO-PSL.

Reklama

Na początku roku notowania PSL w sondażu CBOS osiągnęły poziom 7 proc., by spaść w kwietniu do 5 proc. TNS Polska (wcześniej TNS OBOP) poparcie dla Stronnictwa szacowało w styczniu na 4 proc., czyli poniżej progu wyborczego; w kwietniu - na 3 proc. Wraz ze spadkiem notowań PO i PSL wzrosło poparcie dla partii opozycyjnych. W badaniach CBOS PiS zyskało na przestrzeni czterech miesięcy 4 pkt proc. (18 proc. w styczniu; 22 proc. w kwietniu). W sondażach TNS Polska formacja ta odnotowała 3 proc. wzrost - z 22 proc. w styczniu poparcie dla PiS-u wzrosło do 25 proc. w kwietniu.

W badaniu TNS Polska z lutego PiS uzyskało 26 proc.; w tym samym miesiącu chęć głosowania na PO zadeklarowało 28 proc., obie partie dzieliły zatem jedynie 2 punkty proc. Był to miesiąc, w którym notowania Platformy spadły o 9 pkt proc. w porównaniu do stycznia (badanie TNS Polska). Ten duży spadek sondażowy PO wiązany był nie tylko ze sprawą reformy emerytalnej, ale i burzą wokół umowy handlowej ACTA. W wielu miastach odbywały się protesty głównie młodych ludzi przeciwko ACTA. Ostatecznie w połowie lutego premier Donald Tusk ogłosił, że Polska nie ratyfikuje umowy w jej w obecnym kształcie.

Przedstawiciele partii opozycyjnych dopatrywali się powodów zmiany zdania premiera w kwestii ACTA właśnie w niekorzystnych dla PO sondażach. Eksperci jako główny powód spadku notowań Platformy wskazywali niepopularne reformy, chaos i błędy rządu. Trzecie miejsce w sondażach zarówno CBOS, jak i TNS Polska zajmuje Ruch Palikota. Jedynie w kwietniowym badaniu CBOS formację tę wyprzedził SLD, uzyskując 9 proc. poparcia (Ruch Palikota - 6 proc.). Rok 2012 Ruch Palikota rozpoczął z 8 proc. poparciem zarówno w badaniu CBOS, jak i TNS Polska. Ten drugi ośrodek badania opinii publicznej w lutowym sondażu dał formacji Palikota 10 proc. poparcia; w marcu - 12; w kwietniu - 9 proc.

Nieco innaczej poparcie dla Ruchu Palikota przedstawiało się w badaniach CBOS-u - 9 proc. w lutym; 8 proc. w marcu i spadek do 6 proc. w kwietniu. W tym ostatnim badaniu Ruch Palikota znalazł się więc tuż nad progiem wyborczym. Na przestrzeni ostatnich czterech miesięcy niewielki wzrost w sondażach - szczególnie widoczny w badaniach CBOS - odnotował SLD. W styczniu chęć głosowania na tę partię deklarowało w sondażu CBOS 4 proc.; a w sondażu TNS Polska - 6 proc. W kwietniu podobny zamiar miało odpowiednio 9 i 7 proc.

Także Solidarna Polska odnotowała niewielki wzrost poparcia, zbliżając się do progu wyborczego, jednak w żadnym z badań przeprowadzonych w tym roku nie udało się tej formacji osiągnąć 5 proc. poparcia. W styczniowym badaniu CBOS Solidarna Polska osiągnęła 2 proc.; w sondażu TNS Polska - 1 proc. W kwietniu notowania tego ugrupowania osiągnęły poziom 4 proc. zarówno w badaniu CBOS, jak i TNS Polska. Według politologa z Uniwersytetu Warszawskiego dr Rafała Chwedoruka spadek poparcia dla PO był nieunikniony w kontekście prób reform dokonywanych przez tę partię, zwłaszcza reformy emerytalnej.

W jego ocenie prawdopodobne jest, że kolejne podobne reformy mogą osłabiać Platformę, a już na pewno uniemożliwiać jej będą powrót do stanu sprzed kilku miesięcy, a więc do rezultatów bliskich 40 proc. Jednak - jak powiedział Chwedoruk - w przypadku PO nie powinniśmy analizować sytuacji w kategoriach absolutnych, to znaczy, że albo partia ta będzie potęgą polskiej polityki, albo że czeka ją rozpad w stylu dawnego AWS. Ekspert zwrócił uwagę, że doświadczenia innych krajów dotkniętych kryzysem gospodarczym o bardzo szerokiej skali pokazują, że nawet tego typu sytuacje kryzysowe nie powodują "totalnej zmiany w systemach partyjnych".

Reklama

Z reguły partie rządzące w momencie szczytowego kryzysu tracą władzę, a na ich miejsce wskakują od dawna znani ich główni konkurenci" - powiedział politolog. Jak dodał, kryzys zmienia jedynie proporcje poparcia między głównymi partiami, nie powodując wielkiej rewolucji. Nie spodziewajmy się, aby PO ot tak zniknęła albo by się wewnętrznie podzieliła w krótkim czasie" - powiedział Chwedoruk. Jednak - jak zaznaczył - partia ta będzie traciła coraz więcej grup wspierających ją, z obrzeża jej elektoratu, w tym w części młodzież. W ocenie eksperta, w związku z reformą emerytalną wielu ludzi z różnych grup społecznych - na przykład pracownicy służb mundurowych - mogą stać się "platformosceptyczni".

Z kolei PiS - jak ocenił Chwedoruk - ma stabilne poparcie i wyborców, którzy spośród wszystkich wyborców w Polsce kochają swoją partię najmocniej. PiS to dzisiaj partia powszechnie postrzegana - w pozytywnym i w negatywnym rozumieniu tego pojęcia - jako partia silnie zideologizowana, a zatem i na swój sposób ideowa. Trudno się spodziewać, by PiS mogło ten kapitał stracić - uważa ekspert. Jednak - jak zastrzegł - ten kapitał jest zarazem barierą dalszego rozwoju PiS. "Przy takim profilu ideowym, takim sposobie uprawiana polityki PiS nie może liczyć na pozyskiwanie innych grup społecznych - ocenił politolog.

Jego zdaniem partia Jarosława Kaczyńskiego liczy na to, że w sytuacji, w której doszłoby do erupcji kryzysu gospodarczego, to właśnie PiS jako formacja najkonsekwentniej opozycyjna wobec PO zbierze premię za to, że nigdy nic wspólnego z PO nie miała i uzyska głosy takich wyborców, którzy do tej pory nawet nie brali pod uwagę głosowania na tak bardzo mocno konserwatywną prawicę". Chwedoruk ocenił, że PiS czeka na dogodniejszy dla siebie moment do politycznej ofensywy, okopując się coraz mocniej na dotychczasowych pozycjach. Ekspert zwrócił też uwagę, że w Europie - ze względu na kryzys gospodarczy - rośnie poparcie dla lewicy. Jego zdaniem widoczny na przestrzeni ostatnich czterech miesięcy kilkupunktowy wzrost poparcia dla SLD jest wynikiem tego, że "po tylu latach Sojusz jest w czymś konsekwentny - to znaczy, że konsekwentnie od początku do końca odrzuca reformę emerytalną". Jest to temat bardzo wyraźnie obecny w europejskich partiach lewicowych w różnych częściach Europy, stąd wielu wyborców SLD może zacząć do tej partii powracać - z niebytu bądź ze stanu głosowania na PO - ocenił Chwedoruk.