Obecnie politycy mają do dyspozycji dwa wyczarterowane embraery, a zawarta przez MON z PLL LOT umowa wygasa z końcem grudnia 2013 roku. Wtedy samoloty wrócą do narodowego przewoźnika.
Z naszych informacji wynika, że rząd rozważa zakup nowych samolotów. Czesław Mroczek, wiceszef MON, podkreśla, że decyzja musi zapaść poza jego resortem. – Zadecydować powinni wspólnie prezydent i premier – wyjaśnia. Bronisław Komorowski nie ukrywa, że jest zwolennikiem zakupu nowych samolotów. Jego zdaniem im szybciej decyzja będzie podjęta, tym lepiej. Rząd był do tej pory bardziej wstrzemięźliwy. Ale Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, potwierdził w rozmowie z nami, że jest rozważany zakup nowych maszyn. Dodał, że w grę wchodzą rozwiązania „realne z punktu widzenia możliwości finansowych”.
Jeśli rząd na poważnie myśli o zakupie maszyn, to decyzja powinna być podjęta szybko. Według ekspertów na przeprowadzenie procedury potrzeba dwóch lat. – Samoloty tej klasy nie są produkowane do magazynu. Realizowane są konkretne zamówienia – mówi redaktor naczelny „Skrzydlatej Polski” Grzegorz Sobczak.
MON inaczej widzi sprawę. Zdaniem Czesława Mroczka z decyzją nie trzeba się śpieszyć. – Jest możliwe przedłużenie umowy czarteru do momentu dostarczenia nowych samolotów – przekonuje wiceminister obrony.
Reklama
Z informacji DGP wynika jednak, że przedłużenie umowy na embraery może być trudne.
– Została zawarta w czerwcu 2010 r., krótko po katastrofie smoleńskiej, w trybie wyjątkowym. Teraz mamy problem – mówi rozmówca DGP będący blisko z MON. Stronami obecnej umowy, która jest objęta tajemnicą handlową, są MON i spółka EuroLOT należąca do LOT. Sama umowa jest teoretycznie możliwa do przedłużenia. W dokumencie, do którego dotarł DGP, jest zapis, że „zmianie może ulec okres trwania umowy, wartość umowy, płatnik, ilość czarterowanych samolotów, warunki płatności (...)”.
Ale zdaniem ekspertów nie będzie to takie proste, bo nie ma już sytuacji, która umożliwiałaby użycie trybu bezprzetargowego, w jakim wydzierżawiono samoloty po katastrofie smoleńskiej, a więc także przedłużanie tej umowy. W tej sytuacji – według Grzegorza Sobczaka – możliwe jest podpisanie nowej umowy, ale to będzie się wiązało z koniecznością ogłoszenia przetargu.
Negatywnie czartery ocenia Kancelaria Prezydenta RP. Jej wiceszef Dariusz Młotkiewicz mówił posłom z komisji regulaminowej, że korzystanie z embraerów jest „niebezpieczne, trudne, kosztowne, wymagające bardzo dużego wysiłku, nerwów”. Jedną z wad brazylijskich samolotów jest ich nieduży zasięg, dlatego w przypadku dalszych wizyt politycy są zdani na lot rejsowy lub drogi dodatkowy czarter.
Przed wizytą Bronisława Komorowskiego w Chinach w 2011 r. kancelaria dostała tanią ofertę czarteru od jednego z przewoźników. Została ona jednak odrzucona ze względów bezpieczeństwa. Na tegoroczny szczyt NATO do Chicago Komorowski dotarł lotem rejsowym. Spowodowało to niemałe komplikacje. Rezerwacja była wielokrotnie zmieniana, tak by prezydent mógł odbyć wszystkie spotkania, na których mu zależało.
Na co dzień korzystanie z wyczarterowanych embraerów obciąża budżety kancelarii Sejmu, Senatu, prezydenta i premiera. Zawarta na 3,5 roku umowa czarteru jest warta 152 474 080 zł. Krótko po katastrofie smoleńskiej w rządzie powstał plan zakupu samolotów. Za nowymi maszynami opowiedziało się też Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, ale prace zostały wstrzymane. W sierpniu 2011 roku Donald Tusk i nowo powołany szef MON Tomasz Siemoniak ogłosili likwidację 36. pułku. Premier powiedział wtedy, że dwa embraery w dużej mierze zaspokajają potrzeby państwa.
Zwolennikiem zakupu samolotów jest prezydent Komorowski