Przyjaciele namawiają Aleksandra Kwaśniewskiego do powrotu do polityki, Janusz Palikot widzi go nawet jako premiera. Ale były prezydent nie pali się do reanimowania lewicy. Jako poseł czy premier Kwaśniewski musiałby ujawnić swoje zarobki w spółkach Jana Kulczyka. Po co mu to? - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z polityków SLD.
Były prezydent zasiada w międzynarodowej radzie doradców firmy Kulczyk Investments, obok byłego prezydenta Niemiec Horsta Koehlera i generała Jamesa L. Jonesa, doradcy ds. bezpieczeństwa Baracka Obamy w latach 2009-2010.
Ani sam Kwaśniewski, ani firma Jana Kulczyka nie ujawniają, jakie wynagrodzenie pobiera były prezydent. Jednak "GW" podaje, że według jej informacji mowa o około 200 tysięcy dolarów rocznie, co w przeliczeniu na złotówki daje miesięczną pensję rzędu około 52 tysięcy złotych.
Czy Kwaśniewski i inni prominentni członkowie rady doradców zajmują się w praktyce? Według nieoficjalnych informacji dziennika, gen. Jones doradza w sprawach inwestycji, które znajdują się na terenach zagrożonych wojną, Hors Koehler - a sprawach Afryki, a Kwaśniewski - Europy, z naciskiem na Polskę i Ukrainę.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", taka współpraca sama w sobie nie jest niczym szczególnym - podobne relacje łączą z biznesem wiele osobistości publicznych, które zakończyły już karierę polityczną. Jednak w przypadku byłego prezydenta sprawa jest delikatna - gazeta przypomina, że rząd formacji, z której wywodzi się Kwaśniewski, był przychylny dla Kulczyka i jego interesów.
Komentarze(63)
Pokaż:
Share on emailShare on facebookShare on twitterShare on facebook_like
Piątek, 4 stycznia 2013 (02:00)
ŚCIEŻKA OBOK DROGI
Laureat Nagrody Nobla z ekonomii w roku 1976 Milton Friedman zauważył, że świat finansów jest bardzo podobny, a właściwie nie „bardzo podobny”, ale dokładnie taki sam, jak alkoholizm. I w jednym, i w drugim przypadku – powiada Friedman – najpierw jest nadmiar środków płynnych i euforia, a potem depresja. Myślę, że warto o tym spostrzeżeniu pamiętać w związku ze zgłoszonym przez Sojusz Lewicy Demokratycznej pomysłem, by rok 2013 uczynić Rokiem Edwarda Gierka. Uważam, że pomysł jest znakomity, zwłaszcza gdyby udało się w ciągu 2013 roku powtórzyć całą dekadę Edwarda Gierka, zakończoną, jak wiadomo, w roku 1980 ogólnopolskim buntem przeciwko Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Oczywiście początek musiałby być inny, to znaczy obfitujący w środki płynne, które trzeba by w tym celu skądś pożyczyć – albo z Unii Europejskiej, albo od jakichś lichwiarzy z lichwiarskiej międzynarodówki. Te środki płynne musiałyby zostać skierowane do uruchomionej właśnie spółki Inwestycje Polskie, w której wypróbowani funkcjonariusze będą „w imieniu rządu” inwestowali i inwestowali – na początek pewnie w siebie, bo przecież kapitał ludzki jest najważniejszy, a „kadry decydują o wszystkim”. Kiedy już w siebie odpowiednio zainwestują, z pozostałości środków płynnych będą mogły skorzystać również kolejne ogniwa łańcucha pokarmowego, od czego Polska wzrośnie w siłę, ludzie będą żyli dostatniej, a tam, gdzie wcześniej pasły się owce, powstanie Pewex i wieżowce. Aliści w połowie roku, analogicznie do tamtej niezapomnianej dekady, gdy pojawi się konieczność spłacania środków płynnych, początkowa euforia zacznie ustępować na rzecz depresji. Pojawią się kartki – najpierw na cukier, później na „woł.-ciel. z kością”, a potem już na wszystko. Kartki okażą się niewystarczające, toteż trzeba będzie utworzyć sieć sklepów komercyjnych, przed którymi będą ustawiały się kolejki. Inne kolejki będą ustawiały się przed pośredniakami i przed wydziałami konsularnymi ambasad – bo depresja związana z Rokiem Edwarda Gierka swoją, a kryzys da znać o sobie swoją drogą.
Oczywiście niezależna telewizja takich rzeczy pokazywać nie będzie; w telewizji od rana do wieczora będziemy świętowali nieustający sukces, o którym będą zapewniały nas autorytety moralne, przesłuchiwane na tę okoliczność przez „Stokrotki” płci obojga. Niezależnie od tego, ad captandam benevolentiam naszych sąsiadów, strategicznych partnerów, do tubylczej konstytucji zostaną wpisane fragmenty o „niewzruszonej, wiekuistej przyjaźni” zarówno z jednym, jak i z drugim strategicznym partnerem, co jednocześnie udelektuje zarówno Stronnictwo Ruskie, jak i Stronnictwo Pruskie.
Na Stadionie Narodowym, podobnie jak na innych stadionach, a także na „orlikach” będą odbywały się nieustające masówki i wiece, na których spędzona ludność będzie spontanicznie manifestowała zadowolenie i radość z dokonujących się socjalistycznych przemian. Niestety, wrogowie ludu także nie będą zasypiali gruszek w popiele i skrzętnie wykorzystają wszystkie niedociągnięcia, które, mimo wysiłków partii i rządu, tu i ówdzie przecież będą występowały. Te niecne knowania doprowadzą do okresowych przerw w pracy, podczas których coraz więcej obywateli będzie posługiwało się językiem nienawiści. W takiej sytuacji zdrowym siłom nie pozostanie nic innego, jak podjęcie suwerennej decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, wskazanie nieubłaganym palcem odpowiedzialnych za kryzys gospodarczy i polityczny, internowanie ich w ośrodkach odosobnienia, podobnie jak wrogów ludu, w ramach strategii porozumienia i walki. Co tu ukrywać, już widać, że Rok Edwarda Gierka minie nam jak z bicza strzelił!
Hej !-