Były premier przypomniał, że rozpoczęło się wówczas dwudniowe referendum akcesyjne, w wyniku którego 13 i pół miliona obywateli powiedziało "tak" dla Europy, a Europa powiedziała "tak" dla Polski.

Według Leszka Millera organizacji referendum towarzyszyła niezwykła atmosfera wielkiego ruchu społecznego. Teraz zdaniem lidera SLD sytuacja jest podobna, bo także trzeba gromadzić ludzi wokół idei postępu, przeciw zastojowi i rozmaitym koncepcjom, które ciągną Polskę w dół.

Reklama

Leszek Miller podkreślił, że 10 lat temu w Polsce toczył się zacięty bój nie tylko o przekonanie Polaków by zagłosowali na "tak", ale by w ogóle wzięli udział w głosowaniu. Jego zdaniem Roman Giertych i Liga Polskich Rodzin powinni teraz opowiedzieć o tym, jak wówczas straszyli Polaków Unią Europejską i jak byli zdecydowanie przeciwni.

Przypomniał, że ze strony przeciwników Unii padały wówczas argumenty, że stracimy tożsamość narodową, Niemcy wykupią naszą ziemię, rolnictwo zostanie całkowicie zlikwidowane, a przemysł upadnie.

Lider SLD powiedział, że dzisiaj ma satysfakcję, że jako szef rządu musiał polemizować z "tymi bredniami".

- Na szczęście zdecydowana większość Polaków nie posłuchała tych szeptów szatana - dodał Leszek Miller.

Jego zdaniem 10 lat zostało dobrze wykorzystane, choć prawdopodobnie nie wszystkie pieniądze zostały ulokowane tam gdzie powinny. Polska się modernizuje, przybywa zasobności, ale jest i dużo niesprawiedliwości, bo najsłabsze grupy społecznej nie skorzystały na wejściu do Unii tak, jak inni.

Dzisiejszy problem polega według Leszka Millera na tym, by nie dopuścić do dalszego rozwarstwienia i żeby nie przybywało rodzin, które mają słuszne poczucie, że żyją w niesprawiedliwym państwie.