Prokurator generalny musi co roku składać premierowi raport ze swej działalności, dokument musi też zaopiniować minister sprawiedliwości. Marek Biernacki nie zostawił suchej nitki na tym, co robił Andrzej Seremet. Wyrażam krytyczną opinię o przedłożonym przez Prokuratora Generalnego sprawozdaniu z rocznej działalności prokuratury za rok 2012 - pisze szef resortu sprawiedliwości - dowiedział się tvn24.pl.
Na 60 stronach swej opinii minister chwali zwykłych prokuratorów, ale uważa, że ich szef sobie nie radzi. Nie dość, że źle rozdziela sprawy i skomplikowane śledztwa trafiają do najmniej doświadczonych śledczych, to jeszcze nie ma żadnej koncepcji pracy prokuratury. Stan rzeczy nie świadczy pozytywnie o świadomości powszechnie dostrzeganej potrzeby reformy i zamyśle koncepcyjnym koniecznej reorganizacji prokuratury - czytamy w opinii. Trwanie przy dotychczasowym sposobie organizacji pracy prokuratury i brak wyraźnych działań, które już dziś zwiększałyby potencjał prokuratury, należy uznać za dużą słabość kierownictwa tego organu i efekt braku prawidłowego dialogu Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości - dodaje Marek Biernacki.
Andrzej Seremet zarzuty odpiera. Minister Sprawiedliwości w swoim stanowisku przywołał argumenty, które w żaden sposób nie uzasadniają takiej konkluzji. Co więcej, pozostaje ona w jaskrawej sprzeczności z pozytywną oceną pracy prokuratury, przedstawioną w części opisowej Stanowiska MS" - przekonuje Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratury generalnej.
Zła opinia ministra sprawiedliwości nie przesądza o losach Andrzeja Seremeta. W ubiegłym roku Jarosław Gowin także skrytykował pracę prokuratora generalnego, jednak premier nie zdecydował się na dymisję prokuratora generalnego.
Komentarze(36)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeCzy to jest ten sławny żyrandol?
Te kaczory to niedobre są , żeby ich kaczka kopła . Wziął taki jeden z nich i sobie "mianował" prokuratora generalnego . Ot tak sobie , dla kaprysu .
ZaPOznaj się pełowski durniu jaka obowiązuje procedura wyboru na tę funkcję, zanim zaczniesz opisywać te swoje antypisowskie omamy .
Jednocześnje zachencam pana Prezydęta by zgłosił prokuratora Seremendę do Nagrody Nobla w dziedzinie Hemji perfum i pasty do butuf.
Fakt, że sprawę prowadził początkujący sędzia [zapamiętajmy nazwisko tego sędziego: Igor Tuleya, bo wyrasta na gwiazdę sądów nowego totalitaryzmu - red.], młody człowiek bez większego doświadczenia życiowego, jest wynikiem zamierzonej manipulacji jego zwierzchników. Tych bezpośrednich, czyli szefa sądy rejonowego, jak i samej „góry”, a więc warszawskiego sądu apelacyjnego jak i wreszcie ministra sprawiedliwości. Fakt, że najgłośniejszą od kilku lat sprawę korupcyjną rozpatrywał sąd rejonowy, a więc możliwie najniższy rangą, jest skandalem. Obciąża te same instancje sądowe i tych samych ludzi, których wymieniłem przed chwilą.
Dlaczego ten wyrok jest obrazą poczucia sprawiedliwości i majestatu sądu? Gdyż sąd zamienił w farsę. I to pod wieloma względami. Podobnie jak w przypadku wyroku na gen. Czesława Kiszczaka za wprowadzenie stanu wojennego (2 lata w zawieszeniu na lat 5), również ten na dr. G. jest kpiną ze sprawiedliwości – rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Niektórzy są zadowoleni, że oskarżony został uznany winny korupcji przynajmniej w kilku przypadkach. Ci, którzy tak mówią, zapominają, że kara winna spełniać również funkcję odstraszającą. A jak może pełnić taką rolę, jeśli korupcji dopuszcza się człowiek należący do elity społeczeństwa (oczywiście formalnie tylko, bo w istocie, ze względu na jego poziom moralny powinien być umieszczony niemal na samym dole społecznej drabiny), a kara jest łagodniejsza niźli w przypadku zwykłego hurtownika, który bierze łapówkę od sklepikarza za dostarczenia mu najświeższych wędlin? A przecież kara wobec dr. G. powinna być surowsza. To lekarz, a nie rzeźnik. I to nie byle jaki. Ordynator. Sławny kardiochirurg.
W farsę zamieniały się też komentarze sędziego, wychodzące poza sprawę zarzutów, mówiące o atmosferze politycznej, w której dr. G. został zatrzymany. O aspektach politycznych zarzutów wobec dr. G. Sędzia sprawiał wtedy wrażenie, jakby mówił jakieś prawdy objawione, które mają przywrócić w Polsce pełen rozwój demokratycznych zasad, a on jest jednym z bojowników walki o te zasady. W istocie zaś, w sposób bezmyślny powielał tylko opinie wyczytane w mainstreamowych gazetach i zasłyszane w takowych stacjach telewizyjnych. Śmiesznie wyglądały koła ratunkowe rzucane oskarżonemu przez sędziego w sprawie zarzutów o mobbing. Uznał, że mobbingiem nie był przecież zakaz palenia papierosów na oddziale, tak jakby naprawdę ograniczanie palenia traktowane było jako gnębienie personelu. Sędzia pominął za to całkowicie fakt poniżania podległych pracowników przez nazywanie ich ludźmi ograniczonymi intelektualnie, tyle, że przy użyciu odpowiednich epitetów. Nie wziął też pod uwagę faktu niespotykanej fali rezygnacji z pracy na oddziale dr. G. lekarzy i pielęgniarek.
Po raz pierwszy w życiu widziałem, jak sędzia zamienia się w adwokata oskarżonego. Wcielił się w taką rolę, kiedy mówił, że postawa lekarzy, którzy czują się pokrzywdzeni postępowaniem wobec nich dr. G., wskazuje raczej na „brak subordynacji” podległych lekarzy, co ewidentnie mogło doprowadzić do destabilizacji pracy kliniki.
Może tylko jeden cytat z uzasadnienia, żeby móc posmakować kunszt rozumowania sędziego, którego nazwiska, aby oszczędzić mu wstydu nie wymienię, a z innych powodów na to nie zasługuje:
Ciężko zgodzić się z zarzutem, że rzucenie zeszytem we współpracownika świadczy o próbie zastraszanie go. Tezie, że personel był sterroryzowany, przeczy też to, że nie bał się skarżyć na oskarżonego dyrekcji
– mówił uznający się za eksperta w sprawach mobbingu sędzia warszawskiego sądu rejonowego.
Oceniając ten wyrok, warto pamiętać, że choć polskie sądy podnoszą wysoko jak sztandar kwestię niezawisłości, do dziś funkcjonuje zwyczaj przeniesiony z PRL, że sędziowie w każdej nieco ważniejszej sprawie idą na salę sądową wyposażeni w otrzymane od swoich zwierzchników tzw. wytyczne dotyczące wyroku. Czy ktoś sobie wyobraża, że początkujący sędzia pozwoli sobie na zignorowania wytycznych? Może i z tego powodu warto pominąć nazwisko sędziego w sprawie dr. G.
Nie myślałem, że w Izraelu też czytają forum Dziennika.
trzeba bylo to zrobic w '89, nie ma jednek problemu. co sie odwleklo... postkomunistyczne swienie WON. cale PO - WON. prokuratura WON. niezawisle tuleje sadowe - WON. policja - WON.
skale patologii ilustruje zwalnianie wszystkich kompetentnych urzednikow (i reporterow). jest gorzej niz za komuny, ale nadchodzi dzien rozliczen.
a wtedy WON bedzie traktowane jako lagodny wymiar kary.
"wywalić na twarz ten spadek po kaczyńskim"
moronie, to jest klient z POręczenia PO, a Śp. Kaczyński(cepie, pisząc nazwisko z małej litery tylko POtwierdzasz swój prymitywizm) miał wybór między dżumą a leprą z PO.
Odrzucał wszystkie zeznania i dowody podlegające ocenie sędziego, które przemawiały na niekorzyść doktora G. Musiał uznać i uznał tylko te, które były twardymi zapisami wideo wręczania i przyjmowania korzyści majątkowych przez doktora G. Tego odrzucić już nie mógł, bo okryłby się dożywotnią hańbą.
„Walka o nowy typ sędziego” - tak w literaturze prawniczej lat stalinowskich nazywały się zmiany w sądownictwie. Nowi sędziowie, którzy zastąpili - cytat dosłowny - „reakcyjne elementy w prawnictwie” - spełniać mieli określone kryteria. Pismo „Wojskowy Przegląd Prawniczy” precyzowało, że sędzia będzie najlepiej realizował zadania, kiedy „nie tylko nauczy się odpowiedniego stosowania ustaw, ale i potrafi włączyć się psychicznie do procesu nowych przemian społecznych, dojrzeć - gdzie czyha wróg”."
Matka sędziego była pracownikiem SB i "prowadziła" 10 donosicieli (TW). Synek prowadził procesy lustracyjne takich TW i uniewinnia. Z domu wyniósł tolerancję dla działań SB, bo nie umie wyobrazić sobie konwejera jako służącego pozbawiania snu przez 10 dni, wyrywania paznokci, sadzania na nodze taboretu, przetrzymywania w celach wys. 90cm w lodowatej wodzie i ... rozstrzeliwania na korytarzach, a potem zakopywania w dołach kloacznych... Mama nie powiedziała. Tata też...
Po co Polsce taki człowiek, którynie reprezentuje interesów społeczeństwa, a nieźle żyje z podatków Polaków?
Chyba masz kłopooty z pamięcią - decyzję o mianowaniu A.S. na Prokuratora Generalnego podjął L. Kaczyński.
Dlatego Polaków okrada się w "białych rękawiczkach na ok. 100 mld. zł./rocznie !!!
Biedny Kraj !!! ... międzynarodowa banda Bildenberhga,ma tu mocne "drewniane marionetki" - R.R.Koniecpolski