W Jałcie trwa właśnie międzynarodowa konferencja YES 2013, poświęcona przyszłości Ukrainy. Uczestniczący w niej minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski rozmawiał przy tej okazji ze swoim ukraińskim odpowiednikiem, Leonidem Kożarą.
Po spotkaniu Sikorski powiedział dziennikarzom, że jego zdaniem Ukraina jest bardzo blisko spełnienia wszystkich warunków Brukseli, by móc podpisać umowę stowarzyszeniową.
Dosłownie na ostatnim okrążeniu Ukraina musi zdwoić wysiłki i dokończyć dzieło, by przekonać wszystkich w Unii, że chce wypełnić to, co jest zapisane w umowie stowarzyszeniowej, a więc żyć zgodnie z wartościami europejskimi - powiedział polski minister.
Mam wrażenie, że władze ukraińskie podjęły strategiczną decyzję, ale wiem też, że nie wszystkie państwa członkowskie w Unii są do tego przekonane - dodał Sikorski.
Według unijnych polityków, Ukraina musi przed podpisaniem umowy dokonać jeszcze zmian w prokuraturze i kodeksie wyborczym. Ukraiński minister spraw zagranicznych Leonid Kożara powiedział polskim dziennikarzom, że być może stanie się to jeszcze w ciągu kilku dni.
Wykonaliśmy już niemal całą naszą pracę - powiedział Kożara. Zostało nam tylko kilka przepisów do przyjęcia. Jesteśmy niemal pewni, że tę techniczną pracę wykonamy do końca tego miesiąca - oświadczył minister.
Jednym ze stawianych przez Unię Europejską warunków jest rozwiązanie sprawy Julii Tymoszenko. Była premier od dwóch lat siedzi w więzieniu pod zarzutami przekroczenia uprawnień przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. Pojutrze Tymoszenko ma stawić się na kolejną rozprawę w sądzie w Charkowie.
Komentarze(25)
Pokaż:
Choć gołym okiem widać, choćby po wynikach finansowych PGNiG, że podpisanie w październiku 2010 r. umowy jamalskiej i przeprowadzenie w jej wyniku wielu innych operacji, takich jak umorzenie długów Gazpromowi za przesył gazu przez terytorium Polski do Niemiec, było działaniem na szkodę grupy kapitałowej PGNiG, polska prokuratura w tej sprawie zachowuje się jak w sprawie Amber Gold. Po prostu nie zauważa problemu.
A okazja ku temu była, ponieważ przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak jeszcze w poprzedniej kadencji złożył udokumentowane zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, działania na szkodę interesów gospodarczych Rzeczypospolitej.
Prokuratura nie wszczęła nawet śledztwa, nie zbadała sprawy, nie zapoznała się z dokumentacją z negocjacji gazowych. Całkowicie zignorowała zawiadomienie, mimo że przed podpisaniem umowy jamalskiej przestrzegał śp. prezydent RP Lech Kaczyński, z którego inicjatywy został przedstawiony raport Kancelarii Prezydenta RP o negatywnych ekonomicznych i politycznych skutkach podpisania tego dokumentu.
Niestety w III RP pewnych tematów się jednak nie dotyka, a jednym z nich jest temat przepłacania rocznie miliardów złotych za drogi rosyjski gaz.
Tajemnicą poliszynela jest również katastrofa rządu PO - PSL w obszarze braku realizacji własnych buńczucznych zapowiedzi z listopada 2007 r. dotyczących zwiększenia krajowego wydobycia gazu ziemnego.
Przypomnijmy, że ten argument Waldemara Pawlaka posłużył do skasowania przez koalicję PO - PSL drugiego wskrzeszonego przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego projektu dywersyfikacyjnego budowy gazociągu do Danii o nazwie Baltic Pipe.
Gdyby nie fatalna decyzja Tuska i Pawlaka z początku 2008 r. o zatrzymaniu projektu Baltic Pipe, już w grudniu 2010 r. do Polski mogło być przesyłane ponad 2 mld m sześc. gazu z duńskiego systemu przesyłowego. I nawet negocjacje z Kremlem po kryzysie gazowym w 2009 r. byłyby niepotrzebne.
Nie dość, że podobnie jak Leszek Miller Donald Tusk powiedział głośne "nie" polsko-duńskiemu projektowi, to jeszcze nie zrobiono nic przez 5 lat rządów PO - PSL, aby zwiększyć wydobycie krajowe węglowodorów przez PGNiG.
Bez odpowiedzi wciąż pozostaje pytanie, z jakiego powodu Waldemar Pawlak tak troszczy się o interesy Gazpromu w Polsce kosztem PGNiG i Gaz-Systemu...
W imię politycznych interesów administracja Donalda Tuska w październiku 2010 r. podpisała arcyniekorzystną umowę gazową z Kremlem, której fatalne skutki odbijają się na kieszeniach zwykłych Polaków i polskich przedsiębiorców.
W wyniku blisko dwuletnich negocjacji gazowych w latach 2009-2010, prowadzonych w sposób urągający żywotnym interesom gospodarczym Rzeczypospolitej i finansowym interesom grupy kapitałowej PGNiG, zwiększono o blisko 2 mld m sześc. roczny import gazu z Rosji aż do 2022 roku.