Oczywiście może to być jedynie element strategii negocjacyjnej. Relacje unijno-ukraińskie to w ostatnich miesiącach jedna wielka gra pozorów. Brutalna kontrakcja Rosji na integracyjne plany Kijowa tym razem skończyła się przeciwnie do zamierzeń Kremla, uświadomiła bowiem wszystkim rangę umowy. Unia wie, że Wiktorowi Janukowyczowi zależy na sukcesie szczytu, w związku z czym nie godzi się na przymknięcie oka na los Tymoszenko. Twarde stanowisko trzech wymienionych państw to argument w tej rozgrywce.
Tyle że Kijów wie, iż Unii też zależy, więc przeciąga rozstrzygnięcie, jak tylko może. Obie strony doskonale to rozumieją. Jednak zachodni politycy nie mogą otwarcie przyznać, że umiejscowienie Ukrainy na mapie politycznej Europy jest ważniejsze niż los byłej premier. Janukowycz też nie przyzna, że jej zwolnienie z więzienia obecnie, gdy w jej dawnej partii doszło do zmiany układu sił, nie byłoby dla niego problemem.
Wszystko to oznacza jednak, że aż do samego szczytu w Wilnie do Kijowa będą pielgrzymowały wycieczki kolejnych ważnych polityków. Wczoraj z Janukowyczem spotkał się prezydent Czech Miloš Zeman. Tego samego dnia do ukraińskiej stolicy przybyli pomysłodawcy Partnerstwa Wschodniego, szefowie MSZ Polski i Szwecji Radosław Sikorski i Carl Bildt. Początkowo zapowiadano tylko spotkanie z ich ukraińskim odpowiednikiem, rano jednak bliska obozowi władzy gazeta "Siegodnia" podała, że obaj politycy zostaną przyjęci również przez Janukowycza.
Wszystko wskazuje na to, że w ostatniej chwili Tymoszenko zostanie wypuszczona na leczenie do Niemiec, a szczyt w Wilnie skończy się dla Ukrainy happy endem. Dyplomaci obu stron muszą tylko zaprezentować polityczny drybling godny raczej Neymara niż europejskich decydentów.
Reklama