W styczniu do Polski przyjedzie ponad dwieście osób. To ludzie, którzy mają polskie korzenie i zdecydowali się wyjechać z okupowanych przez separatystów terenów.
W ostatnim czasie rządowi zarzucano opieszałość w przygotowaniach do ewakuacji z ogarniętych walkami terenów wschodniej Ukrainy. Grzegorz Schetyna odpiera te zarzuty. Szef polskiej dyplomacji tłumaczy, że chętnych do wyjazdu trzeba było sprawdzić, czy mają polskie pochodzenie lub czy nie mają kłopotów z prawem. - Wszystkie kwestie biurokratyczne muszą być sprawdzone - podkreślił.
Dlatego - powiedział Schetyna - rząd nie zamierza niczego opóźniać, ani też nadmiernie przyspieszać. Podkreślił, że w tej chwili najważniejsze jest, by nasi rodacy bezpiecznie wyjechali z Ukrainy.
Minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska dodała, że nasz konsul w Charkowie ma uczulać wyjeżdżających, by zabrali ze sobą wszystkie dokumenty. Wyjaśniła, że chodzi na przykład o dokumentację medyczną, jeśli ktoś się leczy oraz dokumenty ze szkoły. Dodała, że potrzebne tez będą dokumenty dotyczące pochodzenia, bo to ułatwi szybkie załatwienie stałego pobytu w Polsce.
Minister Piotrowska poinformowała też, że wyznaczono już ośrodek, który przyjmie ewakuowanych maksymalnie na pół roku. Będą mogli wziąć udział w kursach językowych, adaptacyjnych, dzieci trafią do szkół. Uzyskają też kartę stałego pobytu w Polsce, co da im takie sama prawa, jakie mają wszyscy obywatele RP.
Na pomoc dla osób ewakuowanych z Donbasu przeznaczono około czterech milionów złotych z rezerwy ogólnej.
CZYTAJ TEŻ: Ewakuacja Polaków z Donbasu? MSZ: Trwają działania na rzecz pomocy >>>