Tomasz i Karolina Elbanowscy stoją za akcją "Ratujmy maluchy". Przez lata walczyli oni by sześciolatki nie musiały uczyć się w szkołach. Jak się okazuje, na tej walce można było dobrze zarobić. - Jak wynika z dokumentów, w ubiegłym roku przychody fundacji Elbanowskich wyniosły 396 tys. zł. Z tej kwoty aż 279 tys. zł poszło na wynagrodzenia. To ponad 70 proc. wszystkich wydatków – donosi "Super Express".
Sama fundacja tłumaczy, że jej pracownicy nie otrzymują pensji za pełnienie swoich funkcji. - Działalność Fundacji opiera się przede wszystkim na pracy merytorycznej, dlatego ok. 70 proc. przychodów jest przeznaczane na wynagrodzenia. Członkowie zarządu otrzymują wynagrodzenia za wykonywanie ściśle określonych zadań - mówi na łamach gazety Anna Borkowska-Kniołek z Fundacji.
Eksperci są jednak zgodni, że finanse organizacji mogą budzić wątpliwości. Była minister edukacji, Krystyna Szumilas zauważa, że fundacja Elbanowskich powinna skupić się na pomocy dzieciom i ich rodzinom, a nie na zapewnieniu dobrobytu własnym pracownikom. - Pytanie, jaką rolę teraz pełni ta fundacja? Bo jeśli jej celem jest zbieranie pieniędzy na wynagrodzenia członków fundacji, byłby to przejaw patologii – dodaje "Super Expressowi" prof. Antoni Kamiński, socjolog z PAN.