Gronkiewicz-Waltz zwróciła uwagę w liście, że w ostatnim czasie nasiliły się ataki na mieszkańców i gości stolicy, które związane były z ich kolorem skóry, czy używanym językiem. "Uderzenie pięścią w twarz obywatela Kataru, wyrycie na samochodzie napisu Allah Akbar, agresywne zaczepki Azjatek w metrze, pobicie profesora, mojego uniwersyteckiego kolegi, mówiącego po niemiecku to tylko niektóre, nagłośnione przez media, przypadki zachowań wandali jedynie w stolicy. To nie jest margines. Pobłażliwość i lekceważenie tego problemu powoduje, że słowa przeradzają się w czyny" - czytamy w liście.
Tego rodzaju listy to kampania wymierzona w rząd, stosowana przez totalną opozycję - skomentował we wtorek w TVP 1 Mariusz Błaszczak pytany o ten list.
Zdaniem ministra spraw wewnętrznych i administracji, Polska jest krajem bezpiecznym, czego dowodem były Światowe Dni Młodzieży. Z całego świata przyjechały do Polski osoby o różnym kolorze. Było bezpiecznie - podkreślił. W jego ocenie, ataki na mieszkańców i gości stolicy miały charakter incydentalny. To jest margines marginesów - zaznaczył.
Błaszczak odniósł się też do pobicia w tramwaju profesora Uniwersytetu Warszawskiego. Gdyby pani Gronkiewicz-Waltz zadbała, aby w tym tramwaju był monitoring to nie byłoby sprawy. To pani Gronkiewicz-Waltz jest odpowiedzialna za komunikację w Warszawie - powiedział szef MSWiA.
W liście Gronkiewicz-Waltz napisała, że "Warszawiacy oczekują, więc stanowczych działań, co do zaistniałeś sytuacji. Niewykrycie sprawców, bagatelizowanie tego typu przestępstw, mówienie o marginesie działań jest przyzwoleniem na dalsza eskalację tego typu zachowań. Warszawa nigdy nie była miastem ksenofobicznym i nigdy takim nie będzie. Stolica Polski domaga się stanowczych działań ze strony władz państwowych. Liczę na zrozumienie i chęć pomocy" – podsumowuje prezydent Warszawy.