Rafał Betlejewski zorganizował fikcyjne biuro rekrutacyjne na potrzeby swojego programu. Tłumaczył, że chciał sprawdzić, jak daleko posuną się ludzie, by znaleźć pracę - byłemu policjantowi, nie przepadającemu za muzułmanami oferowano przewóz nielegalnych imigrantów, jednemu z emerytów zaproponowano aplikowanie narkotyków bogatym, a młodemu mężczyźnie zaproponowano pracę polegającą na tym, że nie tylko byłby kierowcą bogatej bussineswoman, ale "świadczyłby jej także usługi seksualne" - informuje portal Wirtualne Media.
Ludzie godzili się na wszystko. Na dyskryminację kobiet, na upokorzenia, na drwiny, na ciężkie warunki pracy, niskie płace itd. Patrzyłem na zaaranżowane przez siebie sceny za smutkiem. Wszyscy to czuliśmy. Czuliśmy smutek i przerażenie, że moglibyśmy znaleźć się w takiej sytuacji. Że już w niej jesteśmy, tylko jeszcze może o tym nie wiemy - mówił Betlejewski portalowi. Sam, jeszcze przed emisją programu zdecydował się przeprosić nagrane osoby.
"Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy wzięli udział w programie. Wiem, że nie spodziewały się tego, co je spotka, wiem, że szukały uczciwego zajęcia, że dzielnie walczą o siebie w bezlitosnym środowisku polskiego kapitalizmu. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że robiliśmy tylko to, co naprawdę zdarza się podczas rozmów kwalifikacyjnych" - napisał w oświadczeniu. Zapowiedział też, że nie wyemituje wszystkich rozmów.
To jednak nic nie dało. W internecie wybuchła bowiem potężna burza. Przeciw temu "eksperymentowi" protestowali zarówno dziennikarze, jak i politycy. Ich zdaniem, to nie żaden eksperyment, a próba żerowania na ludziach w tragicznej sytuacji. "To budowanie tematu na tragedii ludzkiej, a nie eksperyment" - napisał na Twitterze Paweł Zalewski.
"Lewicowy artysta Rafał Betlejewski upokarza nieświadomych ludzi szukających pracy przed ukrytą kamerą. Przerażające" - skomentował z kolei red. naczelny pisma "Liberte", Leszek Jażdzęwski.
Z kolei lewicowy publicysta Przemysła Szubartowicz zerwał współpracę z radiem Medium#Publiczne. "Myślę, że to ubeckie metody typu agent Tomek. Obrzydliwe, jak preparowanie korupcji z posłanką Sawicką.[...] To perwersja, czyli przekroczenie, by wywołać efekt. Nic z tego nie wynika z punktu widzenia socjologii i rynku pracy, wynika jedynie tyle, że pomysłodawca miał pomysł, by to zrobić [...] Ja to krytykuję, a nawet potępiam" - napisał na Facebooku dziennikarz.
Jedyną osobą, która broniła Betlejewskiego był redaktor naczelny "Super Expressu", Sławomir Jastrzębowski. Jego zdaniem, to "świetny eksperyment", który oskarża zarówno polityków, jak i polski system ekonomiczny.
Betlejewski broni się przed krytyką. W tym programie nie występuję jako dziennikarz, tylko jako performer - wyjaśnił "Wirtualnym Mediom. Rzeczywiście jest to być może przekroczenie pewnych zasad etycznych. Trudno mi to do końca zrozumieć, dlatego że sam zadaję sobie to pytanie. Wydaje mi się, że działam tu w imię naszego wspólnego, publicznego dobra. Robię to zresztą od lat, nie tylko w programie „Prowokacje”, lecz także swoich własnych eksperymentach społecznych i artystycznych - podsumował.