Wniosek o odrzucenie projektu będzie głosowany na kolejnym posiedzeniu Izby.
Późnym wieczorem w piątek Sejm przeprowadził pierwsze czytanie projektu ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK, autorstwa posłów PiS. Ma ona umożliwić sprawniejsze działanie TK i dać gwarancję rzetelnej procedury - mówił, przedstawiając projekt, Stanisław Piotrowicz (PiS). Apelował by posłowie mimo "niedoskonałości projektu" skierowali go do prac w komisji.
Nowa ustawa w sposób uporządkowany określa organizację i tryb postępowania przed Trybunałem, co ma umożliwić sprawniejsze działanie tego organu. Będzie to możliwe dzięki wzmocnieniu legitymacji Zgromadzenia Ogólnego, w szczególności przy przedstawianiu kandydatów na prezesa TK, a także dzięki uporządkowaniu procedury działania przed TK - podkreślił Piotrowicz. Jak dodał, dzięki temu "podmioty, które chcą zainicjować postępowania będą mieć gwarancję rzetelnej procedury, a TK w ramach swojej niezależności, a jednocześnie w granicach prawa, będzie mógł swobodnie realizować przyznane mu kompetencje".
Klub PiS poparł projekt ustawy i wniósł o jego dalsze procedowanie. Projekt ma charakter porządkujący; wychodzi naprzeciw wnioskom Komisji Weneckiej oraz opozycji - mówił w debacie Waldemar Buda (PiS). W naszej ocenie złożony projekt to bardzo duży krok w kierunku naprawy tego, co popsuto - niezgodną z konstytucją - ustawą z czerwca 2015 roku, przyjętą głosami posłów PO- podkreślił. Mamy nadzieję, że projekt będzie oceniony wedle jego treści, a nie wedle osób, które go przedstawiają - dodał Buda.
Projekt skrytykował klub PO. Od roku jesteśmy świadkami prowadzonej przez PiS wojny hybrydowej z Trybunałem - podkreślił Arkadiusz Myrcha (PO) wnosząc o odrzucenie projektu. Zdaniem posła ta wojna, jest "emanacją wyobrażeń Jarosława Kaczyńskiego o wszechpotędze i omnipotentnej władzy państwowej". Jak dodał zgłoszony przed kilkoma dniami projekt "omawiany ponownie pod osłoną nocy" jest tylko kolejnym rozdziałem "wojennej epopei, pisanej przez posła Stanisława Piotrowicza, prokuratora okresu stanu wojennego".
W ocenie posła PO projekt stoi w sprzeczności z konstytucją, zaleceniami Komisji Weneckiej "i przede wszystkim ze zdrowym rozsądkiem". Według Myrchy ustawa powinna mieć tytuł: "instrukcja wyboru prezesa TK wskazanego przez Jarosława Kaczyńskiego".
Jak dodał, cały projekt jest napisany w taki sposób, by "przypadkiem na czele Trybunału nie stanął sędzia nie mający wyraźnego namaszczenia od pana prezesa". Poseł ocenił, że projekt zrywa z tradycją wyboru prezesa TK przed zakończeniem kadencji obecnego i wprowadza tzw. wakat, podczas którego jeden z sędziów - sędzia Julia Przyłębska - będzie pełniła obowiązki prezesa, gdyż kryteria zapisane w projekcie zostały "napisane "ewidentnie pod jej dorobek zawodowy".
Wniosek o odrzucenie projektu złożyła Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna). Według niej, projekt sprowadza się do „przejęcia kontroli nad TK przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego”. Szef PiS ma już zdalnie sterowanego prezydenta, zdalnie sterowaną premier, w tym momencie będzie miał zdalnie sterowanego prezesa TK - powiedziała posłanka.
Jej zdaniem procedura wyborcza kandydatów na prezesa TK tak jest napisana, że umożliwia powołanie prezesa „w praktyce nie cieszącego się powszechnym poparciem sędziów TK”. Oceniła, że w praktyce prezesem może zostać nawet sędzia, który dostanie jeden głos w głosowaniu Zgromadzenia Ogólnego TK.
Według Gasiuk-Pihowicz, w ustawie chodzi o to, aby TK „albo w ogóle nie wydawał wyroków, albo by były one pisane na Nowogrodzkiej”.
Józef Stalin - dla Jarosława Kaczyńskiego to podobno idol politycznej skuteczności - powiedział kiedyś, że nie jest ważne, jak się głosuje, tylko kto liczy głosy. I właśnie tę regułę Jarosław Kaczyński próbuje wprowadzić w zmienionej formule w TK - podkreśliła posłanka.
Jej zdaniem, nie będzie bowiem ważne, kto pracuje w TK, tylko kto jego pracami kieruje.
Zdaniem posła Kukiz'15 Tomasza Rzymkowskiego z projektu powinno się usunąć mechanizmy dotyczące walki o stanowisko prezesa TK, jednak wiele jego rozwiązań racjonalizuje prace Trybunału - ocenił. Jak dodał, klub nie ma uzgodnionego stanowiska na temat projektu.
Stwierdził, że w projekcie można wskazać zarówno pozytywy, jak i negatywy. Ocenił, że wiele pytań budzą zapisy dotyczące wyboru prezesa TK. To w zasadzie pytania nie do prawnika, ale do specjalisty od teorii gier, bo to jest gra o Trybunał. Pytanie - kto zostanie prezesem Trybunału - czy wygra obecny skład zdominowany przez sędziów wybranych przez Sejmy poprzednich kadencji, czy przedstawiciel obecnego obozu władzy? - pytał. Zadając pytania, posłowie opozycji nazywali Piotrowicza „prokuratorem stanu wojennego”.
Obrażaliście pana posła Piotrowicza, jak i Jarosława Kaczyńskiego - zwrócił się do posłów opozycji prowadzący obrady wicemarszałek Joachim Brudziński (PiS).
Bogu dziękuję, że debata ma miejsce o tej porze, bo inaczej ocena prac Izby poleciałaby jeszcze bardziej w dół - dodał. Przeprosił Piotrowicza „za to, co musiał wysłuchać od posłów opozycji”.
Uderzająca była państwa bezsilność, a jej szczytem było obrażanie posła-sprawozdawcy – mówił sam Piotrowicz. Dodał, że w debacie praktycznie zabrakło pytań merytorycznych. Nie podoba się państwu, że prezes Rzepliński nie będzie mógł wskazać swego następcy; to o to wam się rozchodzi – dodał. Zapewnił, że w projekcie chodzi o to, by to sam TK o tym zdecydował.
Projekt stanowi, że Zgromadzenie Ogólne TK przedstawia prezydentowi kandydatów na prezesa TK "w terminie miesiąca od dnia, w którym powstał wakat". Dziś ustawa o TK z 22 lipca br. mówi, iż obrady ZO w tej sprawie zwołuje się "między 30 a 15 dniem" przed upływem kadencji prezesa. Kadencja obecnego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego kończy się 19 grudnia.
Projekt nie precyzuje liczby kandydatów na prezesa przedstawianych głowie państwa przez ZO (dziś w ustawie o TK jest ich trzech). ZO ma przedstawiać prezydentowi jako kandydatów wszystkich sędziów, którzy w głosowaniu ZO otrzymali co najmniej 5 głosów.
Według projektu, od dnia wakatu na funkcji prezesa TK, do powołania jego następcy, pracami TK kieruje sędzia "posiadający najdłuższy, liczony łącznie, staż pracy: jako sędzia w TK; jako aplikant, asesor, sędzia w sądzie powszechnym; w administracji państwowej szczebla centralnego". Z wyliczeń PAP wynika, że najdłuższy taki staż ma Julia Przyłębska, wybrana do TK w grudniu ub.r. przez Sejm. Projekt wprowadza zasadę, że kadencja prezesa i wiceprezesa TK trwa sześć lat (dziś sędzia powołany na prezesa jest nim do końca swej kadencji).
To jeden z trzech nowych projektów posłów PiS co do TK. Ustawę o statusie sędziów TK uchwalił w piątek Sejm. PiS zapowiedział też przepisy wprowadzające obie te ustawy - gdzie będzie określony termin ich wejścia w życie.