"W związku z wypowiedzią w dniu 4.9.2007 r., w której zwraca się Pan do Straży Marszałkowskiej i pracowników Kancelarii Sejmu używając obraźliwych słów wobec akredytowanych w Sejmie fotoreporterów, żądamy od Pana publicznych przeprosin" - napisali fotoreporterzy w piśmie, które chcieli dziś w Sejmie wręczyć marszałkowi.

Reklama

Marszałek minął jednak fotoreporterów bez słowa, nie przyjmując od nich pisma. Złożyli więc je w sekretariacie Ludwika Dorna.

Na początku tygodnia Dorn miał nazwać fotoreporterów ścierwojadami. Pytany potem na konferencji prasowej o to określenie, marszałek nie dementował. Tłumaczył, że nie użył go publicznie i "jeśli ktoś podsłuchał, to jego problem".

Sejmowi fotoreporterzy nie przyjmują jednak jego argumentacji, bo - jak podkreślają - wypowiedź padła w Sejmie, w obecności dziennikarzy i pracowników kancelarii.

"Rozumiemy, że obecna sytuacja polityczna wywołuje określone napięcia i stres, widzimy nerwowe zmagania w sali posiedzeń, jednak takie napięcia zdarzały się również w poprzednich kadencjach Sejmu. Nigdy jednak żaden z Marszałków nie okazywał nam tyle niechęci co obecny" - napisali fotoreporterzy.

Reklama

Pod listem do Dorna podpisało się około 20 fotoreporterów, m.in. z DZIENNIKA, "Rzeczpospolitej", "Gazety Wyborczej", "Faktu", "Wprost", "Gazety Polskiej", "Życia Warszawy", Polskiej Agencji Prasowej i Reutersa.

Rzecznik marszałka Witold Lisicki powiedział, że Ludwik Dorn odniesie się do pisma fotoreporterów, kiedy się z nim zapozna.