Dla Jarosława Kaczyńskiego jednym z politycznych nakazów jest, by na prawo od jego partii nie pojawił się nowy ruch. Grzegorz Schetyna cały czas markuje skręt w lewo, by z tej strony nikt nie zagroził jego formacji. A o to, by między PiS a PO gleba była jałowa, zgodnie dbają oba te ugrupowania. W efekcie tak mocno zdominowały scenę polityczną, że nie ma szans się ostać żadna nowa formacja. Przepadają nawet tak utalentowani politycy jak Paweł Kowal, Ludwik Dorn czy Jan Rokita - ocenia politolog Rafał Matyja.
Ale mimo porażek tych politycznych wyg, co jakiś czas ktoś próbuje. Gdy dwie partie toczą między sobą bitwę, pojawiają się harcownicy. Próbują, bo nagroda jest wysoka, a ktoś, komu się powiedzie, zgarnie całą pulę. To właśnie udało się przed laty PO i PiS - zauważa Matyja. Ostatnio takim harcownikiem jest Robert Biedroń. Lider Wiosny liczy, że jego ruch zyska w jesiennych wyborach na tyle wysokie poparcie, że dostanie się do Sejmu - a to pozwoli mu na rozdawanie kart, bo to od niego może zależeć, czy obecna opozycja uzbiera większość rządową. Po prawej stronie też panuje lekki ferment: pojawiła się Polska Fair Play Roberta Gwiazdowskiego i kolejna reinkarnacja Janusza Korwina-Mikkego, tym razem w sojuszu z Grzegorzem Braunem i Pawłem Liroyem-Marcem.
Kolejni próbują, choć lista ugrupowań, które zniknęły od 2001 r., jest długa. To m.in. Samoobrona i Liga Polskich Rodzin, Demokraci.pl – efemeryczna kontynuacja Unii Wolności, Socjaldemokracja RP Marka Borowskiego, Prawica Rzeczypospolitej Marka Jurka, Ruch Palikota, Polska Jest Najważniejsza Pawła Kowala. Dwie inne formacje - Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry oraz Polska Razem Jarosława Gowina - przetrwały, ale za cenę hołdu złożonego PiS. Do grona tych, którym grozi zniknięcie, mogą już niedługo dołączyć Kukiz’15 i Nowoczesna.
Dlaczego nikomu się nie udało?
Reklama

Najważniejsze są pieniądze

Reklama