Decyzja o tym, że to minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński stanie na czele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, nie była planowana, ale wymusił ją kryzys polityczny wokół lotów marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Ten złożył rezygnację, a na jego miejsce posłowie wybrali dotychczasową szefową resortu Elżbietę Witek.
Kamiński przychodzi, żeby do wyborów już nie robić zamieszania z powoływaniem nowej osoby. Nie spodziewałbym się, że przeprowadzi tam jakieś rewolucyjne zmiany kadrowe – mówi nam polityk PiS pragnący zachować anonimowość. Unia personalna łącząca funkcje szefa służb i ministra spraw wewnętrznych nie jest niczym nowym, bo już za czasów koalicji PO-PSL takie kompetencje mieli Jacek Cichocki i Bartłomiej Sienkiewicz.
Kamiński to od lat jedna z najbardziej zaufanych osób w otoczeniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Nasi rozmówcy z tej partii wskazują, że nominacja to wyraz tego zaufania, bo minister ma też wielu wrogów wewnątrz PiS. – Tajemnicą poliszynela jest, że gdy Mateusz Morawiecki stanął na czele rządu, chciał wymienić szefa służb. Z jego otoczenia płynęły sygnały, że mógłby go zastąpić Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu – mówi nasz informator.
Reklama
Mariusz Kamiński to zasłużony dla PiS polityk, wiceprezes partii. Stworzył Centralne Biuro Antykorupcyjne i stanął na jego czele. W 2015 r. usłyszał wyrok trzech lat więzienia i 10-letniego zakazu sprawowania funkcji publicznych za przekroczenie uprawnień w związku z operacją CBA w tzw. aferze gruntowej. Jeszcze zanim wyrok się uprawomocnił, nowo wybrany prezydent Andrzej Duda ułaskawił go. W służbach, które nadzoruje, też dochodzi co jakiś czas do afer z udziałem jego współpracowników. Żadna z nich nie zachwiała jednak jego pozycją w PiS. – Zobaczymy, czy powstanie książka o Kamińskim. Plotki o niej słychać już od prawie roku – mówi nasz informator.
Duża władza, jaką skupi teraz minister koordynator, budzi zastrzeżenia przedstawicieli opozycji, która oskarża go, że wykorzystuje CBA do polowania na polityków. Kamiński, już kierując służbami, był potężnym graczem, teraz dołoży do tego jeszcze władzę nad policją, dostęp do materiałów operacyjnych Centralnego Biura Śledczego Policji i kontrolę nad Służbą Ochrony Państwa. – Mam duże wątpliwości co do Mariusza Kamińskiego jako szefa służb. Jeśli jeszcze połączymy służby z MSWiA, to nie wiem, czy zbyt dużo władzy nie będzie skupione w ręku jednego człowieka. Podobnie uważałam, gdy Zbigniew Ziobro przejął nadzór nad prokuraturą i jednocześnie władzę nad mianowaniem prezesów sądów. Różne służby powinny mieć różne kierownictwo – mówi Katarzyna Lubnauer, wiceprzewodnicząca klubu PO-KO w Sejmie.
Dla lidera PSL problemem jest karuzela kadrowa w resorcie spraw wewnętrznych. – Źle oceniam ciągłe zmiany na funkcji szefa MSWiA. Ta karuzela stanowisk, brak koncepcji zarządzania bezpieczeństwem państwa są zgubne. Moje obawy dotyczące bezpieczeństwa Polski pod rządami PiS nie maleją w związku z powołaniem Mariusza Kamińskiego na funkcję ministra – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz.
Największym przegranym nominacji Kamińskiego jest wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński, który już po odejściu Joachima Brudzińskiego do Parlamentu Europejskiego mógł liczyć, że zajmie jego miejsce, ale ministerialny stołek przypadł Witek. Teraz znów ominął go awans. – Nie wierzę, by po przyjściu do MSWiA ministra Kamińskiego nie doszło do zmiany zakresu obowiązków wiceministra Jarosława Zielińskiego – mówi nasz rozmówca z PiS.