Proszony o komentarz do sprawy wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina o genezie II wojny światowej Fogiel ocenił, że jest to zmasowane działanie ze strony Rosji, bo nie tylko Władimir Putin, ale też inni wysocy przedstawiciele rosyjskich władz w ten sposób się wypowiadali. To na pewno nie jest przypadek, że te słowa padły w czasie jednej z najbardziej oglądanych, transmitowanych konferencji Władimira Putina - dodał.
Według niego, te działania mogą nakierowane zarówno na użytek wewnętrznej polityki rosyjskiej, jak i na cel międzynarodowy związany z podważaniem wizerunku Polski i sugerowaniem antysemityzmu. Zaznaczył, że nieprzypadkowo są to tematy, które bardzo uaktywniają wpływowe środowiska u naszego najważniejszego sojusznika w zakresie obronności. Mam nadzieję, że niezależnie od tego, jakie są cele tej rosyjskiej gry, że ona została w jakiś sposób zdemontowana i zdetonowana - powiedział Fogiel dodając, że silna reakcja Polski i bardzo dobre, przetłumaczone na kilkanaście języków oświadczenie premiera Mateusza Morawieckiego spowodowało reakcję m.in. ambasadorów USA, Niemiec i Francji.
Fogiel był także pytany o brak reakcji Komisji Europejskiej w tej sprawie. To można rozumieć dwojako. Jeśli chodzi o negatywny wydźwięk, to oczywiście to jeden z najważniejszych urzędów Unii Europejskiej i dobrze by było, żeby zabrał głos. Rozumiem, że problem jest taki, że w ramach biurokracji unijnej Władimir Putin ma wielu przyjaciół, dość przypomnieć przypadek byłego kanclerza (Niemiec, Gerharda) Schroedera, który zaczął pracować dla Gazpromu, czy wysokich urzędników unijnych, również związanych później z rosyjskim biznesem. Z drugiej strony mnie bardziej interesują reakcje państw tworzących Unię Europejską - tutaj mieliśmy reakcję Niemiec, Francji- powiedział.
Przed świętami Bożego Narodzenia prezydent Rosji skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Putin wyraził m.in. ocenę, że przyczyną II wojny światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 r. Mówił też o wykorzystywaniu przez Polskę układu z Monachium do realizacji roszczeń terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał też m.in., że we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście "niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał".
Putin sformułował też zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który - według rosyjskiego prezydenta - miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki. Łajdak, antysemicka świnia, inaczej powiedzieć się nie da. W pełni solidaryzował się on (Lipski - PAP) z Hitlerem w jego antysemickim nastawieniu i, co więcej, obiecywał wystawić mu w Warszawie pomnik za niegodziwości wobec narodu żydowskiego - mówił Putin, uczestnicząc w posiedzeniu kolegium kierowniczego resortu obrony Rosji.
W niedzielę do słów prezydenta Rosji odniósł się premier Mateusz Morawiecki. "Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej" - czytamy w oświadczeniu szefa polskiego rządu. Według szefa gabinetu prezydenta RP Krzysztofa Szczerskiego oświadczenie zostało uzgodnionego z prezydentem Andrzejem Dudą.