Eurodeputowany pytany był w czwartek w Programie Pierwszym Polskiego Radia o opóźnienie w zatwierdzeniu polskiego Krajowego Planu Odbudowy przez Komisję Europejską.

W tej chwili jest tak, że nasz Krajowy Plan Odbudowy - według uzgodnionych reguł - powinien być oceniony w ciągu miesiąca przez Komisję, a następnie przesłany Radzie Europejskiej, która to Rada Europejska ostatecznie podejmuje decyzję. Więc moim zdaniem powinniśmy również wystąpić w związku z tym do TSUE, że tu Komisja nie wypełnia swoich obowiązków i nie jest zadaniem Komisji w tej chwili ocena polskiego systemu sprawiedliwości, kwestii dyskutowania z Polską na temat wyższości lub podrzędności prawa europejskiego, wyroków naszych trybunałów konstytucyjnych, itd. - powiedział Krasnodębski.

Reklama

Krasnodębski: Skuteczniej walczyć z KE na płaszczyźnie prawnej

Powinniśmy nieco bardziej skutecznie walczyć na płaszczyźnie prawnej z Komisją, bo to, że my od dłuższego czasu dosyć ostro spieramy się politycznie, to jest jedna sprawa, inna sprawa to prowadzenie tego dyskursu z czy tej dysputy na poziomie prawnym - wskazał. - Tu wydaje mi się, że zaniedbujemy pewne możliwości - dodał.

Wskazał też na to, że polskie odpowiedzi "są nie do końca precyzyjne" oraz że "czasami zbyt optymistycznie oceniamy sytuację w Brukseli i intencje polityczne Brukseli".

Kary finansowe

Odniósł się też do pytania o możliwość nałożenia przez TSUE kar finansowych na Polskę, o co wnioskuje KE w związku z niewykonaniem - w jej opinii - postanowienia ws. zawieszenia stosowania przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Pan komisarz (do spraw sprawiedliwości Didier) Reynders podał nawet wysokość kary, że będzie około miliona euro miesięcznie. Oczywiście to należy do sądu. To jest jeszcze dłuższa procedura (...) nie można tego wykluczyć, ale na razie jest to oczywiście nacisk. Nie jest tak, że już są zamknięte negocjacje, tak jak zwykle jest w Komisji w sprawach europejskich - odpowiedział Krasnodębski. "Więc pewnie teraz ruch należy do strony polskiej" - dodał.

Według mediów cytujących unijnego komisarza ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego, miał on powiedzieć 1 września podczas posiedzenia komisji ekonomiczno-budżetowej Parlamentu Europejskiego, że przyczyną przeciągających się negocjacji z Warszawą na temat polskiego KPO jest kwestia dyskusji na temat wyższości prawa unijnego nad krajowym, która właśnie toczy się w Polsce.

Reklama

KPO

Doniesieniom tym zaprzeczali przedstawiciele polskiego rządu. Minister ds. Unii Europejskiej Konrad Szymański przypomniał w poniedziałek, że jesteśmy w gronie 9 państw UE, które nie mają na razie rekomendacji pozytywnej ze strony KE, by KPO został przyjęty przez Radę Unii Europejskiej. - Mamy do czynienia ze sprzecznymi deklaracjami ze strony poszczególnych komisarzy, co się zdarza - powiedział.

Z kolei szef KPRM Michał Dworczyk przekonywał w środę, że "KE potwierdziła, że trwają analizy KPO, a wypowiedzi medialne niektórych przedstawicieli Komisji, które zostały nadinterpretowane i opacznie przedstawione w Polsce, absolutnie nie są żadnym stwierdzeniem, że środki dla Polski będą wstrzymane".