Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki - podczas jednej z debat na Forum Ekonomicznym w Karpaczu - zasugerował, że w relacjach z Brukselą Polska powinna szukać "drastycznych rozwiązań". Dodał: "Brytyjczycy pokazali, że dyktatura brukselskiej biurokracji im nie odpowiada, odwrócili się i wyszli". Słowa szefa klubu PiS wywołały prawdziwą lawinę komentarzy. Według przeciwników PiS jest to "realna groźba wyjścia Polski z Unii Europejskiej".
- Jeśli jakiś pogląd skrajny w pewnym momencie zostaje obłaskawiany przez normalne siły polityczne, to staje się zwykłym tematem debaty - komentował w TOK FM poseł PO Bartłomiej Sienkiewicz. - Jeśli wicemarszałek Sejmu zaczyna już publicznie dopuszczać możliwość polexitu i jeśli politycy PiS zaczynają wchodzić w tę narrację, to mamy do czynienia dokładnie ze zjawiskiem obłaskawiania perspektywy, że Polska niekoniecznie musi być w Unii Europejskiej - dodał rozmówca Karoliny Lewickiej.
Sienkiewicz stwierdził, że jeżeli w ten sposób rządzący chcą "szantażować" Unię Europejską, to jest to "naprawdę groźne" zjawisko. Przestrzegał również, że przez takie działania zmienić się może także nastawienie społeczne.
"Odrąbywanie" Polski od Zachodu
Sondaże od lat pokazywały, że zdecydowana większość Polek i Polaków chce obecności w UE. Ale, jak zwracała uwagę dziennikarka TOK FM, ostatnio powoli się to zmienia. I przypomniała sondaż, który w lipcu opublikowała "Rzeczpospolita", z którego wynikało, że zwolenników wyjścia z Unii Europejskiej jest 17 procent. - Nigdy wcześniej takich wyników nie było w tego typu pytaniach. To zawsze było kilka procent - podkreśliła Lewicka.
- Obawiam się, że Jarosław Kaczyński będzie siekierą odrąbywał Polskę od Zachodu, we wszystkich fragmentach, które nas z Zachodem łączą - skomentował Sienkiewicz. - Zachód stawia pewne wymogi dotyczące chociażby praworządności czy ładu wewnętrznego i dlatego np. nie przyjmuje [w swoje szeregi] Federacji Rosyjskiej. Bo to kraj zbudowany z zupełnie innych wartości, ma zupełnie inne zasady i cele. Tymczasem Jarosław Kaczyński zachowuje się tak, jakby zostać chciał małą Rosją. A mało-Rosjanie zawsze kończą tak samo, stają się obywatelami dużej Rosji - podsumował polityk Platformy Obywatelskiej.