- Myślę, że będę wyrazicielką wszystkich nas zgromadzonych w tej Izbie, wyrażając słowa wdzięczności i wsparcia dla wszystkich funkcjonariuszy oraz żołnierzy Wojska Polskiego, którzy bronią naszej granicy - powiedziała marszałek Sejmu Elżbieta Witek. W tym momencie posłowie wstali i zaczęli klaskać.

Reklama

Rozpoczynając posiedzenie, marszałek izby Elżbieta Witek podkreślała, że to "bardzo ważne posiedzenie Sejmu, być może jedno z najważniejszych w tej kadencji". - Wszyscy wiemy, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej od wiosny. Natomiast to, co się wydarzyło w dniu wczorajszym, wskazuje na eskalację działań reżimu białoruskiego - podkreśliła.

Dlatego - tłumaczyła - poprosiła zarówno Konwent Seniorów, jak i Prezydium Sejmu o pozytywną opinię w kwestii zwołania we wtorek specjalnego posiedzenia Sejmu poświęconego sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. - Już tu, w Sejmie wspieraliśmy państwo polskie, przyjmując decyzje o wprowadzeniu stanu wyjątkowego czy też o budowie zapory na granicy wschodniej. Dziś mamy jednak do czynienia z bardzo poważną, dużo poważniejszą sytuacją i dlatego apeluję do wszystkich państw posłów o rozważne i odpowiedzialne wypowiedzi z tej trybuny sejmowej - powiedziała marszałek Sejmu.

Jak wskazywała uznała, że zarówno parlamentarzystom, jak i polskim obywatelom należy się rzetelna informacja na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, podejmowanych działań i "ewentualnie tego, co nas może czekać". Witek zauważyła również, że na tym, co się dzieje we wtorek w Sejmie, "są skupione oczy nie tylko Polaków". - Z pewnością echa dzisiejszego Sejmu będą słyszane za naszą wschodnią granicą - zaznaczyła.

Reklama

- Dlatego jeszcze raz do państwa apeluję o powagę w dyskusji, a jednocześnie myślę, że będę wyrazicielką nas wszystkich w tej Izbie zgromadzonych, wyrażając słowa wdzięczności i wsparcia dla wszystkich funkcjonariuszy i żołnierzy Wojska Polskiego, którzy bronią naszej granicy - oświadczyła marszałek Sejmu.

Morawiecki: Mocodawcą Łukaszenki jest prezydent Putin

- Powinniśmy zapomnieć o tym kto jest z lewicy, kto jest z prawicy czy innej partii. Dziś powinna dominować tutaj jedna racja, racja stanu - mówił podczas sejmowego wystąpienia premier Mateusz Morawiecki.

Jak dodał, podczas obrad nie będzie obecny wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński. - Chciałbym przeprosić w imieniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego za jego nieobecność. Zmogła go choroba - wyjaśnił premier.

Reklama

- Bezpieczeństwo i integralność polskiej granicy są brutalnie naruszane; imperialna polityka Rosji postępuje, mocodawcą Łukaszenki jest prezydent Putin - stwierdził premier.

- Na wschodniej granicy mamy nie tylko do czynienia z przemocą, ale mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy Polski, wprowadzenia chaosu w Polsce i UE - mówił premier Mateusz Morawiecki.

Podkreślał, że siła Polski musi się dziś przejawiać w skuteczności działań na wschodniej granicy kraju. - Na wschodniej granicy mamy do czynienia nie tylko z przemocą, z bezpośrednim użyciem przemocy wobec suwerennego państwa polskiego. Na wschodniej granicy mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy Polski, wprowadzenie chaosu w Polsce, w UE - mówił.

Dodał, że dokładnie to samo, tylko z innego kierunku, było realizowane w 2015 i w 2016 r. - Dziś przeciwstawiamy się temu w innych okolicznościach. W okolicznościach, w których potrafiliśmy przekonać naszych partnerów z UE, z NATO, że obrona wschodniej granicy Polski jest obroną wschodniej granicy Unii Europejskiej, wschodniej flanki NATO - powiedział.

Morawiecki mówił, że dzisiaj na Białoruś sprowadzani są migranci z kilku kierunków z Bliskiego Wschodu, a potem są wykorzystywani jako "żywe tarcze", by zdestabilizować sytuację w Polsce, na Litwie, państwach bałtyckich i całej UE. - To są migracji, to nie są uchodźcy. To też warto podkreślić, bo te pojęcia niektórym osobom się mylą - dodał.

Stwierdził, że aby temu się przeciwstawić komitet ds. bezpieczeństwa, którym kieruje wicepremier Jarosław Kaczyński już w czerwcu podjął decyzję o budowie odpowiednich instalacji, które miały na celu zabezpieczenie prewencyjne.

- Gdyby nie te zabezpieczenia, to dziś te kolumny migrantów, popychane z tyłu kolbami karabinów białoruskich służb specjalnych, maszerowałyby już przez granicę RP. To właśnie tamte zabezpieczenia okazały się kluczowe - powiedział premier.

- To prezydent Białorusi Alaksander Łukaszenka przesuwa migrantów z Mińska na naszą wschodnią granicę. To Alaksander Łukaszenka używa tych ludzi jako żywych tarcz - mówił premier Mateusz Morawiecki.

Podczas sejmowej debaty premier apelował do posłów o zjednoczenie ws. presji na granicy polsko-białoruskiej, bo Polska jest obserwowana zarówno ze wschodu, jak i zachodu. - Tam za wschodnią granicą wiedzę najlepiej, że jeżeli nie będziemy zjednoczeni, to będzie nas łatwo rozbić i łatwo ingerować w naszą suwerenność - podkreślił.

- Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, jak jeden mąż, że to Aleksander Łukaszenka sprowadził specjalnie dziesiątki tysięcy ludzi na Białoruś, to Aleksander Łukaszenka przesuwa te grupy ludzkie, tych ludzi, migrantów, specjalnie, przemocą czasami, mamy takie informacje, z Mińska na naszą wschodnią granicę - mówił Morawiecki. - To Aleksander Łukaszenka używa tych ludzi jako żywych tarcz i to Aleksander Łukaszenka jest odpowiedzialny za to, żeby ci ludzie wrócili z powrotem do swoich krajów, tam, gdzie ich miejsce - podkreślał.

- Ale żeby on też doszedł do takiego wniosku, to musimy być zjednoczeni - kontynuował szef rządu. - Musimy patrzeć w sposób solidarny na to, co się dzieje mając na względzie los Polski, los Rzeczypospolitej, a ryzyko jest duże, ryzyko jest takie, jakiego nie było dawno, jakiego nie doświadczaliśmy dawno - dodał.

Premier Morawiecki podziękował za pracę członkom Komitetu Bezpieczeństwa, wicepremierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i członkom Rady Ministrów odpowiedzialnych za sprawy bezpieczeństwa, a także podziękował za godną służbę, za obronę munduru, obronę godności munduru polskiego żołnierza, polskiego funkcjonariusza. - Wszystkim wspaniałym funkcjonariuszom i funkcjonariuszom, wszystkim wspaniałym żołnierzom Wojsk Obrony Terytorialnych, wojsk operacyjnych, dziękujemy wam, dziękujemy za obronę granic Rzeczypospolitej - mówił szef rząd.

Na apel premiera odpowiedzieli tylko przedstawiciele PiS, którzy skandowali na stojąco: "dziękujemy". Przedstawiciele opozycji, inaczej niż podczas rozpoczęcia obrad, nie odpowiedzieli na wezwanie Mateusza Morawieckiego.

Kamiński: Łukaszenka pała chęcią zemsty

Szef MSWiA Mariusz Kamiński przedstawił informację rządu w sprawie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. - Od czerwca tego roku wiedzieliśmy, że zapadła decyzja polityczna o uderzeniu na nasz kraj, o uderzeniu na naszych przyjaciół z państw bałtyckich z wykorzystaniem elementu nielegalnej migracji - podkreślił podczas wystąpienia Kamiński. Jak dodał, główny decydent w tej sprawie jest na Kremlu i jest to prezydent Rosji Władimir Putin.

- Od dłuższego czasu obserwowaliśmy spotkania zarówno na poziomie politycznym, jak i na poziomie służb specjalnych, MSZ, służb granicznych obu tych państw. To jest stała, bieżąca współpraca. Nie ma najmniejszych wątpliwości, ze Łukaszenka i ten reżim (...) robi, to co, robi, za pełną akceptacją Moskwy - mówił.

Zdaniem szefa MSWiA w tej sprawie Rosja ma swoje "dalekosiężne cele", a są nimi destabilizacja sytuacji w Unii Europejskiej. - I tak naprawdę jest to próba stałej destabilizacji Europy Środkowo-Wschodniej - powiedział. - Niewątpliwie są to cele strategiczne Rosjan. Oni chcą mieć instrument wpływu i szantażu na Europę, na wolny świat, wykonywany nie swoimi rękami - podkreślił minister.

Jak mówił, Łukaszenka to polityk "ciężko zraniony", który "pała chęcią zemsty" na Polskę za to, że pomagała ona Białorusinom. Szef MSWiA podkreślił, że Łukaszenka stawia sobie przed sobą także cele polityczne. - Chce być uznany za legalnie wybranego prezydenta Białorusi. Chce zmusić Polskę, Litwę, UE do rozmów. Chce być partnerem. Jego celem jest oczywiście zmuszenie, poprzez stosowanie tego typu metod, do zniesienia sankcji na Białoruś - zaznaczył szef MSWiA.

- Rosja - mówił - chce zdestabilizować Europę Środkową; celem jest też skłócenie Polaków i polityków, wytworzenie poczucia zagrożenia. W czasach zagrożenia musimy być jednością; przestańmy oglądać się na słupki poparcia - apelował.

- Rosjanie chcą mieć instrument wpływu i szantażu względem Europy, wykonywany nie swoimi rękami - mówił Mariusz Kamiński. Podkreślił, że między Rosją a Białorusią trwa "stała, bieżąca współpraca" m.in. na poziomie służb specjalnych oraz służb granicznych.

- Od czerwca tego roku wiedzieliśmy, że zapadła decyzja polityczna o uderzeniu na nasz kraj, o uderzeniu na naszych przyjaciół z państw bałtyckich z wykorzystaniem elementu nielegalnej migracji - podkreślił Kamiński. Jak dodał, główny decydent w tej sprawie jest na Kremlu i jest to prezydent Rosji Władimir Putin.

- Od dłuższego czasu obserwowaliśmy spotkania zarówno na poziomie politycznym, jak i na poziomie służb specjalnych, MSZ, służb granicznych obu tych państw. To jest stała, bieżąca współpraca. Nie ma najmniejszych wątpliwości, ze Łukaszenka i ten reżim (...) robi, to co, robi, za pełną akceptacją Moskwy] - mówił.

Jak mówił, Łukaszenka to polityk "ciężko zraniony", który "pała chęcią zemsty" na Polskę za to, że pomagała ona Białorusinom. Szef MSWiA podkreślił, że Łukaszenka stawia sobie przed sobą także cele polityczne. - Chce być uznany za legalnie wybranego prezydenta Białorusi. Chce zmusić Polskę, Litwę, UE do rozmów. Chce być partnerem. Jego celem jest oczywiście zmuszenie, poprzez stosowanie tego typu metod, do zniesienia sankcji na Białoruś - zaznaczył szef MSWiA.

Błaszczak: Najpoważniejszy test od dziesięcioleci

Sytuacja na granicy z Białorusią to najpoważniejszy test dla polskich służb od dziesięcioleci – powiedział w sejmowej debacie minister obrony Mariusz Błaszczak.

- Sytuacja, z jaką obecnie mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej, jest najpoważniejszym testem dla naszych służb od dekad. Polscy żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i Policji zdają ten egzamin celująco - mówił szef MON.

Zaznaczył, że na granicy pełni służbę około 13 tysięcy żołnierzy ze wszystkich czterech dywizji polskiej armii, są obecni na całej długości linii granicznej wspomagając SG, a wsparcia wojskom operacyjnym udzielają wojska inżynieryjne i WOT, te ostatnie między innymi zatrzymują osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę.

- Rząd PiS już w 2015 roku mówił, do czego może doprowadzić niekontrolowana migracja - powiedział Błaszczak. Jego zdaniem "polityka otwartych drzwi doprowadziła do aktów terroru na zachodzie Europy", a obecnie UE "przyznała nam rację". - Polska broni nie tylko swojego terytorium przed kolejną fala nielegalnej migracji. Bronimy także całej Unii Europejskiej, pamiętając, że dla migrantów jesteśmy tylko krajem tranzytowym w podróży do Niemiec i dalej na zachód Europy – mówił.

"Namawiacie do współpracy, gdy wam coś nie wychodzi"

W debacie w imieniu klubu PiS przemawiała posłanka Anna Milczanowska. - Jako narzędzie bezwzględny reżim białoruski wybrał ludzi, którzy są werbowani obietnicą dostania się do Europy Zachodniej i dostatniego tam życia. Alaksandr Łukaszenka nie liczy się z ich zdrowiem i życiem. To jego okrucieństwo jest przyczyną nieszczęścia tych ludzi - mówiła.

Dodała, że Polska "nie pozwoli na łamanie integralności granic". - One są elementem naszej państwowości i suwerenności. Nasze służby na to nie pozwolą - powiedziała, dodając, że "jesteśmy świadkami wyjątkowo ohydnego ataku na Polskę". Jak zaznaczyła, klub PiS "w pełni popiera działania rządu RP".

W imieniu Koalicji Obywatelskiej Tomasz Siemoniak wyraził wsparcie i szacunek do osób chroniących granicy polsko-białoruskiej. Zaznaczył jednak, że opozycja nie jest informowana na bieżąco o działaniach służb na granicy - Minister Kamiński mówi, że coś w lipcu się wydarzyło, a coś we wrześniu. Dlaczego – nawet w trybie tajnym – opozycja nie może być o takich sprawach informowana? - pytał.

Jak mówił, "zabrakło informacji, jakie działania premier podejmuje w ramach Rady Europejskiej". - Chodzi o sankcje. Tu potrzeba polskiej aktywności. Bez realnej presji na Białoruś, a także stającą za nią Rosję, nie znikną przyczyny tego stanu rzeczy - mówił. - Oczekiwałbym od premiera, ministra spraw zagranicznych pełnej informacji o tym, co robicie.

Siemoniak zadawał też kolejne pytania: - Premier mówi, że to największe zagrożenie dla Polski od dekad. Dlaczego nie zgłaszamy się do NATO o podjęcie konsultacji w trybie artykułu 4?

Jak powiedział, to "najwyższy czas, by zakopać topór wojenny z UE". - Członkowie Izby Dyscyplinarnej nie obronią nas na granicy - apelował w Sejmie.

W imieniu Lewicy przemawiał Włodzimierz Czarzasty. - Polską racją stanu jest bronić granicy, ale nie możemy zapomnieć czego granicą jest pas oddzielający Polskę od Białorusi Łukaszenki: to granica między rządami przemocy, a rządami prawa, między pogardą dla ludzi a poszanowaniem godności człowieka - mówił Czarzasty. Podkreślał, że "są sytuacje, w których spory polityczne blakną i należy wznieść się ponad podziały - to sytuacje zagrożenia życia i zdrowia, pozyskiwania środków finansowych dla kraju i bezpieczeństwa państwa".

- Musimy bronić naszej wschodniej granicy, jednocześnie każdy migrant, który przedostanie się przez tę chronioną i pilnowaną granicę powinien uzyskać w Polsce pomoc - powiedział Czarzasty. Dodał, że "wojna nie eliminuje humanizmu, a migrant to człowiek, nawet jeżeli jest oszukiwany".

Czarzasty podkreślił, że każdy człowiek, który przekroczy granicę, powinien poczuć różnicę pomiędzy wschodnim despotyzmem, a zachodnim poszanowaniem godności i praw człowieka. - Bo właśnie te dwa światy oddziela polsko-białoruska granica. Po stronie białoruskiej brak szacunku do ludzkiego życia, po stronie polskiej powinien być ciepły koc, posiłek, bezpieczny nocleg, pomoc medyczna i cywilizowane procedury azylowe - mówił polityk Lewicy.

Podkreślał, że tak zwane pushbacki to działania niezgodne z prawem międzynarodowym i muszą zostać odrzucone, a to, że takie działanie obejmuje też kobiety i dzieci nazwał hańbą. Dodał, że jeśli komuś nie przysługuje ochrona prawna w Polsce, to powinien zostać odesłany samolotem do domu, a cały ten proces powinien odbywać się w osób cywilizowany.

- Panie premierze, czy jesteśmy przygotowani na to, aby nasze państwo podejmowało takie działania, czy tymczasowe środki są gotowe, czy mamy tłumaczy i przeszkolonych urzędników? - pytał, zwracając się do Mateusza Morawieckiego.

Czarzasty chciał wiedzieć, czy zabezpieczono samoloty do odsyłania migrantów do domu. Apelował o umożliwienie organizacjom humanitarnym niesienie pomocy, o pilną współpracę Polski z UE, zwołanie w trybie natychmiastowym posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, wskutek którego powinno dojść do dopuszczenia dziennikarzy do strefy przygranicznej. Zauważył, że nawet podczas wojen dziennikarze mogą relacjonować wydarzenia.

- Albo Polacy będą czerpać wiedzę z polskich mediów, albo w tę próżnię wejdą pożałowania godne portale typu "Sputnik". Transparentność działań buduje zaufanie, jego brak buduje świat nienawiści, niedomówień i półprawd - powiedział Czarzasty. Ocenił, że stan wyjątkowy został wprowadzony tylko po to, by wyeliminować z pasa granicznego dziennikarzy.

- Polska racja stanu jest jasna, bronić granicy, ale nie możemy zapomnieć czego granicą jest pas oddzielający Polskę od Białorusi Łukaszenki: to granica między rządami przemocy, a rządami prawa, to granica pomiędzy pogardą dla ludzi i ludzkiego życia a poszanowaniem godności człowieka. W Polsce musimy szanować godność człowieka bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy wyznanie - oświadczył. Według Czarzastego ta granica została w naszym kraju zatarta, ale wyraził przekonanie, że "ona jednak nadal istnieje w umysłach i sercach milionów Polek i Polaków".

Odnosząc się do apeli rządzących o jedność Czarzasty ocenił, że namawiają oni opozycję do współpracy tylko wtedy gdy coś im nie wychodzi, podczas gdy w tym samym czasie obrażają jej polityków i nie budują podstaw zaufania. - Boję się waszego cynizmu, przeliczania życia i zdrowia uchodźców na punkty procentowe poparcia i polityczne zyski, boję się was pod tym względem - powiedział Czarzasty do rządzących.

"Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań"

- Solidarność i odpowiedzialność jest jedyną możliwą odpowiedzią na politykę wojny hybrydowej realizowaną przez kieszonkowego dyktatorka; PSL deklaruje solidarność i chęć współpracy, prosimy o to wszystkie strony sporu politycznego - powiedział we wtorek szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

- Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych działań, wymagają przede wszystkim odpowiedzialności i solidarności. Systemowa, zaplanowana polityka wojny hybrydowej precyzyjnie realizowana przez kieszonkowego dyktatorka jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, Polek i Polaków i Europy - mówił prezes PSL.

Podkreślił, że "dziś solidarność i odpowiedzialność jest jedyną możliwą odpowiedzią na to zagrożenie". Podkreślił jednocześnie, że solidarność "to nie działanie jednokierunkowe" i nie można jej wymagać "bez informowania". - To informowanie i tu, w wysokiej izbie, i wszędzie, gdzie się spotykamy, jest po prostu konieczne, jest warunkiem solidarności - wskazywał.

Podkreślił, że w imieniu swoim, klubu Koalicji Polskiej i PSL deklaruje solidarność oraz chęć współpracy. - W obliczu zagrożenia, obrony polskiej granicy, wsparcia dla funkcjonariuszy i żołnierzy, tych wszystkich, którzy skutecznie bronią polskiej granicy, jesteśmy gotowi do solidarności i prosimy o tę solidarność wszystkie strony sporu politycznego - oświadczył.

Kosiniak-Kamysz podkreślał, że to białoruskie służby są odpowiedzialne za kryzys na granicy. - Nie możemy ulegać presji reżimu Łukaszenki i jego działania, które ma zdestabilizować nas wewnętrznie, zdestabilizować Unię Europejską - kontynuował polityk.

Szef PSL podkreślał również wagę solidarności w ujęciu międzynarodowym. - Jest potrzebna Rada Europejska, o której zwołanie wnioskujemy do pana premiera od kilku tygodni. Ten wniosek powinien już wpłynąć do Brukseli. Jest potrzebne zaangażowanie struktur wszystkich unijnych oraz doświadczenia na przykład Frontexu - powiedział, podkreślając jednocześnie, że polscy funkcjonariusze "bardzo dobrze w tak trudnych warunkach sobie radzą".

Kosiniak-Kamysz pytał również premiera, czy były podejmowane działania w OBWE i w Radzie Europy w sprawie sytuacji na granicy. - Czy został uruchomiony rzecznik praw człowieka przy Radzie Europy i czy te działania zostały podjęte? Te wszystkie organizacje międzynarodowe za ten kryzys też muszą być solidarnie z nami odpowiedzialne - wskazywał.

- Z naszej strony musi być też zaproszenie do współpracy. Kryzys graniczny nie jest kryzysem migracyjnym w klasycznym ujęciu. Przecież on jest wywołany, jak słusznie tu wszyscy podkreślają, przez systemowe, zorganizowane działanie oszukiwania ludzi, którym za gigantyczne pieniądze daje się złudną nadzieję przepustki do lepszego świata - wskazywał.

Jego zdaniem "musi pójść wyraźny sygnał" nie tylko do polskich placówek dyplomatycznych. Lider PSL podkreślał, że konieczne jest "uruchomienie dyplomacji europejskiej, unijnej, po to, by zablokować informacje rozprzestrzeniające się w mediach, social mediach, które docierają do obywateli Iraku szczególnie i innych państw na temat tego, że tu jest dobra ścieżka tranzytowa".

Polityk przekonywał, że "w geście odpowiedzialności europejskiej i światowej (trzeba) zablokować kanały transportowe do Mińska i uczynić wszystko, by linie lotnicze, nie tylko białoruskie (...), ale wszystkie inne szklaki tranzytowe zostały zablokowane". Kosiniak-Kamysz podkreślił, że sytuacji nie da się rozwiązać jedynie działaniami na granicy, ale "są potrzebne działania dyplomatyczne".

Kosiniak-Kamysz oświadczył, że sprawę sytuacji na polsko-białoruskiej granicy trzeba "wyjąć z codziennych naszych przepychanek, sporów, kłótni czasem, (...) inaczej nie zapewnimy bezpieczeństwa nie tylko w najbliższym czasie, ale kolejnym pokoleniom". - Do tej współpracy i pracy na rzecz ochrony granicy Polski i niepodległości jesteśmy zawsze gotowi. Niech żyje Polska - zakończył wystąpienie polityk PSL.

"Siatka na kijach od szczotki"

Gdyby nie bohaterska postawa polskich służb, to granica z Białorusią już zostałaby przerwana; rząd przespał stan wyjątkowy, postawił tam "siatkę na kijach od szczotki" - ocenił szef koła Konfederacji Jakub Kulesza podczas dyskusji w Sejmie. Domagał się budowy porządnego muru i sankcji wobec Białorusi.

Poseł Kulesza występując w imieniu Konfederacji podkreślił, że jego ugrupowanie od momentu narastania kryzysu na granicy z Białorusią ostrzegało, że będzie się on zaostrzał, zdając sobie sprawę z zagrożenia, zagłosowało za stanem nadzwyczajnym i domagało się wybudowania "prawdziwego, nowoczesnego muru na granicy". Zarzucił rządowi, że "zmarnował i przespał" stan wyjątkowy, a obecne zabezpieczenia nazwał "siatką na kijach od szczotki".

- Wczoraj imigranci rozerwali tę siatkę w kilka godzin. Dziś premier Mateusz Morawiecki z tej mównicy wychwalał to godne politowania ogrodzenie, które na oczach Polaków zostało rozerwane przez grupę migrantów za pomocą łopat i drewna. Stan tej siatki odzwierciedla stan Polski za państwa rządów - zwracał się Kulesza do ekipy rządzącej.

Według Kuleszy, "gdyby nie bohaterska postawa polskich służb, to granica już zostałaby przerwana". Zaproponował, aby rząd spojrzał na Litwę, gdzie "ten mur już powstaje".

Mówiąc o Białorusi oświadczył: - Rozgrywa was państwo o potencjale dziesięciokrotnie mniejszym, niż potencjał Polski". - A wy jesteście kompletnie bezradni, jak dzieci we mgle; mówicie że Polska jest liderem w regionie, a nie potraficie poradzić sobie z państwem na poziomie późnego PRL-u - dodał.

Przekonywał, że Polska ma wiele możliwości "oddziaływania politycznego i gospodarczego", tymczasem - jak mówił - "dziś nie usłyszeliśmy od państwa niczego, żadnego planu". - Były tylko plany na coś z tej siatki i owacje partyjne na cześć prezesa PiS, (wice)premiera Jarosława Kaczyńskiego - dodał Kulesza.

Szef koła Konfederacji przekonywał, że podczas wojny hybrydowej nie można się tylko bronić, "trzeba też atakować". - Białoruś praktycznie nie może eksportować inaczej, niż przez Polskę. Nałóżmy sankcje, które prezydent Łukaszenka odczuje. Domagajmy się tego samego od Unii Europejskiej. Postawmy szybko porządny mur na granicy - apelował.

Wiceprzewodniczący koła Konfederacja Krzysztof Bosak ocenił, że obecny kryzys migracyjny i konflikt graniczny są wydarzeniami zaplanowanymi i konsekwentnie realizowanymi oraz - jak mówił - "przy obojętności części otoczenia międzynarodowego, w tym państw, z którymi związani jesteśmy sojuszami".

- Ostatnia noc była spokojna i wszystkim służącym na naszej granicy funkcjonariuszom służb państwowych i żołnierzom Wojska Polskiego należy życzyć, by wszystkie kolejne noce także były spokojne. Trzymamy za was kciuki. Wyrażamy swoje wsparcie. Nie pozwolimy pluć na polski mundur, nie pozwolimy obrzydzać pracy i służby funkcjonariuszy i żołnierzy Wojska Polskiego - oświadczył Bosak.

Nawiązując do postawy części opozycji, poseł Bosak przekonywał, że "obrona granic nie jest niehumanitarna". - Agresywni, nielegalni imigranci to nie są uchodźcy. Pomiędzy nimi mogą być uchodźcy, ale cała grupa to nie są uchodźcy - zapewnił. Zdaniem Bosaka, polityka otwartych granic "nie rozwiąże tego problemu, a spowoduje nowe problemy".

- Polska i Polacy chcą pomagać, będą pomagać, ale prawdziwym uchodźcom, i do nas należy decyzja, gdzie tę pomoc kierować. Nie ulegniemy przed szantażem - oświadczył Krzysztof Bosak.

"Wniesiemy o sankcje wobec Białorusi na najbliższym szczycie UE"

- Chcemy zaostrzyć sankcje wobec Białorusi; rozmawiamy z partnerami w UE na temat zdecydowanej akcji wobec linii lotniczych, które transferują migrantów - mówił, odpowiadając na wystąpienia posłów premier Mateusz Morawiecki.

Jak powiedział premier, na najbliższym szczycie UE Polska wniesie o sankcje wobec Białorusi. - Powinna być poszerzona lista osób z tego kraju z brakiem wstępu na teren UE; możliwe są też sankcje gospodarcze - powiedział Mateusz Morawiecki..

- My nie tylko otrzymujemy z UE słowa wsparcia, ale także słowa gotowości do pomocy, którą przetestujemy. Dlaczego nie skorzystać ze wsparcia finansowego? Choć jeśli nie będzie z tamtej strony woli, to będziemy sami sobie radzili - zapowiedział premier.

- Jestem w codziennym kontakcie z wieloma premierami. To nie jest tak, że UE czy KE zalewa nad propozycjami wsparcia. Na razie nam pomagają dobrym słowem. Ja będę próbował przewodniczącą von der Leyen i przewodniczącego Charles'a Michela nakłonić do tego, żeby ta pomoc była jak najbardziej konkretna, na budowę zapory i tak dalej. Nie pogardzimy tą pomocą, ale też nie damy się zaszantażować - mówił premier Morawiecki.

- Pan minister Rau i Kamiński rozmawiają ze swoimi odpowiednikami w UE po to, żeby przeprowadzić zdecydowaną akcję w związku z liniami lotniczymi, które są używane dla potrzeb transferu osób z krajów Bliskiego Wschodu - zapowiedział.

Mateusz Morawiecki odpowiedział również Włodzimierzowi Czarzastemu na słowa o konieczności dostarczania migrantom pomocy humanitarnej. - My nie ustajemy w wysiłkach i kreatywności, żeby tę pomoc humanitarną dostarczyć. Nasze konwoje odbijają się od granicy jak od ściany gumowej - powiedział premier. Na propozycję, by migrantów odsyłać samolotami do krajów pochodzenia, Morawiecki odrzekł, że rozważane jest również takie rozwiązanie. - Dyskutujemy o tym z UE - powiedział.

Premier poinformował, że w ośrodkach dla uchodźców jest obecnie 1800 osób. - Około 300 z nich zdecydowało się na powrót swoich krajów pochodzenia - powiedział.

Odpowiedział też na zarzuty, że Polska nie interesuje się losem dzieci, które znalazły się na granicy Polski. - My ratujemy każde życie, my człowieka znalezionego w środku lasu nigdy nie zostawiamy samemu sobie. Wbrew pomówieniom różnym żadne dzieci nie zostały też pozostawione same sobie, dzieci znajdują swoich rodziców - powiedział premier.

Na pytania o obecność Frontexu na granicy, premier odparł: - Tutaj (na granicy) szef Fronexu był, niezwykle pochwalił nasze działania. Możliwości naszych służb są nie o rząd wielkości szersze, tylko i dwa lub trzy rzędy wielkości szersze.