"Trudno uziemiony samolot, odwołaną audiencję u cesarza i przejazd pociągiem z prędkością 200 km/h uznać za sukces. Na otarcie łez wspomnę o doktoracie honoris causa Mongolskiego Uniwersytetu Państwowego" - wylicza przykre przygody prezydenta Lecha Kaczyńskiego europarlamentarzysta. I dodaje: "Wobec tych porażających faktów za robotę wziął się brat i wywołał na terytorium RP wojnę o marszałka Sejmu".
Jaki jest cel tych działań? Zdaniem Siwca Jarosław Kaczyński chce "skompromitować Komorowskiego, jako rosyjskiego agenta".
"Kudy mu do intrygi Milczanowskiego!" - kpi europarlamentarzysta. "Prezes nie podał nawet, jakim pseudonimem rosyjskie służby obdarzyły marszałka" - dodaje. Sam jednak zauważa, że nie jest to dobry temat do kpin. Jego zdaniem, w obozie PiS-u panuje antyrosyjska obsesja, która "wpływa na stosunki polsko-rosyjskie, a one i tak nie są dobre".
Zdaniem Marka Siwca, Komorowski nie jest "ani wyjątkowo dobrym, ani wyjątkowo złym marszałkiem"."Na tle Dorna i Jurka prezentuje się nienajgorzej, ale bywali marszałkowie bardziej kreatywni i kooperatywni" - stwierdza. Dodaje, że Platforma, wzorem AWS i SLD, nie pozbawiła go, jako marszałka Sejmu, "potężnej władzy", więc jest on nadal drugą osobą w państwie.
"To on ma wpływ na traktowanie opozycji, która w każdym parlamencie powinna czuć się komfortowo. Pod warunkiem, że Pan Bóg nie odbierze jej liderom rozumu" - pisze na swoim blogu Marek Siwiec.