Wprowadzenie dwóch nowych stanów gotowości państwa – stanu pogotowia i zagrożenia – zakłada m.in. projekt ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej przesłany do konsultacji publicznych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Już jednak samo ich włączenie do porządku prawnego, obok konstytucyjnych stanów nadzwyczajnych, budzi wątpliwości ekspertów.
– Nie znajduje podstawy w Konstytucji RP ustawowe tworzenie „stanów quasi-nadzwyczajnych”, znajdujących się pośrodku pomiędzy „normalnym stanem funkcjonowania państwa” (określenie z art. 228 ust. 3 konstytucji) a „sytuacjami szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające” (art. 228 ust. 1 konstytucji odnoszący się do stanów nadzwyczajnych, w tym stanu klęski żywiołowej) – wskazuje prof. HubertIzdebski z Uniwersytetu SWPS.
Stan zagrożenia
Z punktu widzenia samorządów szczególnie istotny jest stan zagrożenia ogłaszany przez premiera na 30 dni, podczas którego - podobnie jak w przypadku stanu klęski żywiołowej – szef rządu, właściwy minister oraz wojewoda zyskaliby uprawnienia do wydawania poleceń m.in. organom samorządu terytorialnego. W skrajnych przypadkach wojewoda, wprowadzając swojego pełnomocnika, mógłby nawet przejąć zadania JST w obszarze zarządzania kryzysowego. Na to nie ma zgody samorządowców, którzy podkreślają, że w projekcie ustawy brak jest jasnych kryteriów, według których oceniana byłaby chociażby skuteczność działań koordynacyjnych podejmowanych przez lokalne władze.
– Nie sposób zaakceptować propozycji instytucji swoistego „rządowego komisarza”, który miałby przejmować zadania organów samorządu terytorialnego, a koszty działania tego „komisarza” miałaby pokrywać samorządowa wspólnota mieszkańców – komentuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
CZYTAJ WIĘCEJ W ŚRODOWYM WYDANIU "DZIENNIK GAZETA PRAWNA">>>