Terlecki pytany był w wywiadzie o to, dlaczego PiS straciło władzę w sejmiku wojewódzkim na Śląsku. Interesy zwyciężyły nad lojalnością, z tym, że ta lojalność już wcześniej była wątpliwa, nasi posłowie sygnalizowali ten problem - odpowiedział wicemarszałek Sejmu.
Chełstowski odszedł z PiS. "Oni mieli interes..."
Dopytywany, czy chodzi o marszałka Jakuba Chełstowskiego, Terlecki powiedział: O niego oraz trójkę radnych, która razem z nim zmieniła front. Oni mieli interes w tym, by z nim być, on miał interes, by odejść, więc odszedł - dodał Terlecki.
Na pytanie, czy utrata Śląska to zły znak, szef klub PiS powiedział: Są tacy, którzy podejrzewają, że przegramy wybory i próbują się ustawić pod nową sytuację już teraz. Opozycja sądzi zapewne, że to początek, że takich akcji uda się przeprowadzić jeszcze parę. Dla nas to ostrzeżenie. Trzeba uważnie przyglądać się ludziom, którzy odpowiadają za sejmiki, szczególnie te, w których większość jest nieznaczna - zauważył Terlecki.
Utrata władzy przez PiS przesądzona?
Na uwagę, że opozycja już od wielu miesięcy mówi, że utrata władzy przez PiS jest przesądzona, wicemarszałek odparł, iż sądzi, "że przestrzelili". Robią to za wcześnie. Sami przekonują swoich wyborców, że już wygrali, że nie trzeba się starać, że są tak silni, iż wystarczy czekać, aż władza sama wpadnie w ręce. Za parę tygodni czy miesięcy ten pomysł uprzedzania wyniku wyborów na swoją korzyść zblednie, przestanie robić wrażenie - ocenił Terlecki.
Jakie jest realne poparcie dla PiS?
Pytany, jak wygląda jego zdaniem realne poparcie dla PiS, wicemarszałek Sejmu odparł, że "jest to 35-36 procent". I tak będzie do wiosny. Możemy nawet jeszcze trochę spaść, bo styczeń i luty to zawsze najtrudniejsze miesiące. Zakładam, że wiosną odżyjemy. Inflacja przestanie rosnąć, a nawet zacznie maleć, być może spadną niektóre ceny. Skończą się te zimowe strachy związane z ciepłem, węglem, wojna albo zastygnie, albo zacznie się rozstrzygać. I my, na fali wiosennego optymizmu, pójdziemy do góry i utrzymamy się wysoko aż do wyborów - powiedział szef klubu PiS.
Terlecki został też zapytany o to, dlaczego liderzy mniejszych partii nie palą się do wspólnej listy z liderem PO Donaldem Tuskiem i czy się go boją. To na pewno ważny czynnik, ale nie jedyny. Siedzę na Prezydium Sejmu obok Włodzimierza Czarzastego i słyszę jego uwagi, także złośliwości na temat Platformy. Oni się po prostu nie lubią - ocenił Terlecki.
Marszałek Sejmu był też pytany "o przesilenia na szczytach partii" i czy one wciąż trwają. Nie, to już minęło. Był taki moment, gdy w partii pojawił się pomysł, że jakaś zmiana personalna może nam przynieść nowe otwarcie nowego rozdziału. Pojawiały się różne pomysły np. dotyczące wysunięcia kobiety na urząd premiera. Część osób uważała, że byłby to skuteczniejszy sposób skupienia naszego elektoratu, niż jest to możliwe obecnie, gdy rządem kieruje chłodny i merytoryczny premier. Ale to pytanie to już przeszłość - powiedział Terlecki.
Morawiecki premierem do wyborów
Według niego, "w sytuacji, w której jesteśmy, w Unii, w świecie, w czasie globalnych problemów finansowych, premier Morawiecki jest jedynym rozwiązaniem". Terlecki zapewnił też, że premier Morawiecki "z pewnością będzie premierem do samych wyborów". A po wyborach pomyślimy, bo trzeba przygotować kandydata na prezydenta, będą też zapadały decyzje dotyczące różnych funkcji w świecie. Będziemy się zastanawiać - dodał.
Pytany, jakie są największe atuty PiS w czasie kampanii i gdzie tkwią największe słabości, Terlecki odparł: By wygrać potrzebujemy trzech rzeczy: pieniędzy, programu i ludzi. Pieniędzy, mam nadzieję, wystarczy, a program ogłosimy wiosną. Trzeba dobrać ludzi, którzy sprawdzą się i w kampanii, i później w Sejmie. Musimy wreszcie przełamać naszą starą słabość, która polega na tym, że listy ustala się w ostatniej chwili, czyli miesiąc przed wyborami, a więc zbyt późno. Wiele razy już to sobie obiecywaliśmy, ale tym razem, ponieważ sytuacja jest poważna, musimy to zrobić - podkreślił wicemarszałek Sejmu.