Apel Dowódcy Operacyjnego został opublikowany w piątek na stronach Dowództwa. "Mówię do Państwa z miejsca kierowania Ćwiczeniem Anakonda i dowodzeniem Dowództwa Operacyjnego rozmieszczonego w północnej części Polski. Mówię do Państwa dlatego, że w ostatnich godzinach odebrałem wiele telefonów, przeczytałem wiele informacji od ludzi, którzy piszą do mnie o tzw. +burzy medialnej+, jaka zapanowała w przestrzeni" - napisał.
"Mamy zdeterminowanego przeciwnika"
Gen. Piotrowski wskazał, że mówi te słowa "w istotnym dla Polski i Sił Zbrojnych momencie określonej sytuacji bezpieczeństwa", w której za wschodnią granicą mamy wojnę w Ukrainie, "która nie wiadomo ile czasu jeszcze będzie trwała i w jaki sposób będzie się toczyć". Dodał, że mamy cały czas zdeterminowanego przeciwnika, który podsyła nam migrantów. "Mamy cały czas dużą aktywność Sił Zbrojnych, wiele ćwiczeń i realizujemy wiele dla poprawy bezpieczeństwa Polski" - przypomniał w apelu gen. Piotrowski.
"Mówię do Państwa, bo chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam" - wezwał Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych.
"Staram się wywiązywać ze swoich obowiązków"
"Od września 2018 roku, przyjmując obowiązki powiedziałem, że świadom jestem zagrożeń, niebezpieczeństw i nie ustanę nigdy w dbaniu o bezpieczeństwo naszego Narodu, naszego kraju, naszych obywateli. Od tamtego dnia, każdego dnia staram się wywiązywać ze swoich obowiązków" - oświadczył również gen. Piotrowski.
Zapewnił również, że "w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, którzy każdego dnia robią dokładnie to samo". "Wstając rano, patrząc w lustro pytają się czy zrobili wystarczająco dużo i czy zrobili wszystko dla bezpieczeństwa państwa i którzy każdego dnia starają się być coraz doskonalsi, coraz lepsi, żeby zadbać o nasze wspólne bezpieczeństwo, by Polska byłą bezpieczniejsza i stabilniejsza" - powiedział.
"Wierzę głęboko…"
"Wierzę głęboko, że żyjemy w Państwie, które jest silne i sprawiedliwe. Wierzę też głęboko we wszystkich Polaków, że jesteśmy w tej chwili w stanie pokazać przy nadchodzącym zagrożeniu ze wschodu, że jesteśmy świadomi, że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom. Bardzo serdecznie za to dziękuję" - dodał gen. Piotrowski.
Podziękował również, jako kierownik trwającego ćwiczenia Anakonda 23, żołnierzom, funkcjonariuszom i osobom zaangażowanym w ćwiczenie za "maksymalne poświęcenie, które obserwuje wszędzie". "Polakom natomiast i wszystkim tym, którzy przebywają na terenie Polski dziękuję za okazane wyrazy wsparcia, solidarności z wojskiem i podziwu dla naszego codziennego wysiłku" - powiedział.
Co stało się pod Bydgoszczą?
27 kwietnia minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Resort zapewnił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców.
Dzień później gen. Piotrowski w oświadczeniu dla mediów powiedział, że trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami w celu ustalenia, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Dowódca operacyjny nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ostrzałów rakietowych Ukrainy.
Premier Mateusz Morawiecki wyraził 28 kwietnia przekonanie, że są podstawy, by łączyć znalezione szczątki obiektu z incydentem z grudnia ub. r., gdy nad terytorium Polski przeleciała rakieta. Dodał, że polecił szefowi MON objęcie dochodzenia osobistym nadzorem. Premier pytany 10 maja, kiedy dowiedział się o zdarzeniu odparł, że pod koniec kwietnia.
Błaszczak: Dowódca Operacyjny zaniechał obowiązków
Błaszczak powiedział w czwartek, że podległe dowódcy operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych-Dowództwo Komponentu Powietrznego otrzymało 16 grudnia ub.r. od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę Polski "obiekcie, który może być rakietą". Szef MON mówił, że "nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz że strona amerykańską; właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej; podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych; w powietrze poderwano dyżurne samoloty polskie i amerykańskie. Obiekt był odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne".
Dodał, że kontrola wykazała, że COP zadziałało prawidłowo i poinformowało w meldunku przełożonego - dowódcę operacyjnego - o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej. Błaszczak powiedział, że zgodnie z ustaleniami kontroli w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków nie informując ani jego, ani Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb o obiekcie. Szef MON zaznaczył, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem. Błaszczak zaprzeczył, by odmówił zlecenia poszukiwań obiektu.
W środę radio RMF FM podało, powołując się na nieoficjalne informacje, że ze wstępnych ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lądowych wynika, iż w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono pocisk manewrujący Ch-55; zaznaczono, że pocisk prawdopodobnie przyleciał zza wschodniej granicy Polski, a w polska armia nie ma takiego uzbrojenia na wyposażeniu ani w magazynach.
autor: Mikołaj Małecki