Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak oświadczył w czwartek, że procedury i mechanizmy reagowania ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie poinformował go, ani odpowiednich służb o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej.
Ja też nie znam szczegółów jak to się stało, czy to jest rzeczywiście wypuszczona przez Ruskich rakieta, czy to jest podrzucona rakieta, nie mam pojęcia. Oczywiście to jest sprawa bardzo ważna i konieczna do wyjaśnienia - powiedział Kukiz w piątek w Radiu Plus.
Kukiz: Świadczy to bardzo źle o państwie polskim
Dodał, że jeśli rzeczywiście jest to rakieta wystrzelona "gdzieś ze Smoleńska", która przeleciała przez całą Polskę "to świadczy to bardzo źle o państwie polskim, nie tylko z czasów rządów obecnej koalicji, ale generalnie całej naszej klasy politycznej". Nie słyszałem, żeby PiS demontował obronę przeciwlotniczą zamontowaną przez Platformę Obywatelską - dodał.
Zaznaczył jednocześnie, że nie jest zwolennikiem całkowitego upubliczniania wszystkich informacji, które dotyczą bezpieczeństwa państwa. To są tematy zbyt poważne, żeby rozmawiać o tym jak o pogodzie - stwierdził.
Dodał, że jeżeli rakieta rzeczywiście przeleciała przez całą Polskę i znalazła się pod Bydgoszczą zupełnie niezauważona "to jest to rzecz bardzo niepokojąca". Jeżeli rzeczywiście premier nie posiadał wiedzy o tym zdarzeniu wcześniej to też jest to niepokojące - powiedział.
Zaznaczył przy tym, że "w sytuacji bardzo poważnego zagrożenia bezpieczeństwa państwa czasami mówi się nie do końca pełna prawdę".
27 kwietnia minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Resort zapewnił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców.
Dzień później Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski w oświadczeniu dla mediów powiedział, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami" w celu ustalenia, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Dowódca operacyjny nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ostrzałów rakietowych Ukrainy.
Premier Mateusz Morawiecki wyraził 28 kwietnia przekonanie, że są podstawy, by łączyć znalezione szczątki obiektu z incydentem z grudnia ub. r., gdy nad terytorium Polski przeleciała rakieta. Dodał, że polecił szefowi MON objęcie dochodzenia osobistym nadzorem. Premier pytany 10 maja, kiedy dowiedział się o zdarzeniu odparł, że pod koniec kwietnia.
Szef MON powiedział w czwartek, że podległe dowódcy operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych-Dowództwo Komponentu Powietrznego otrzymało 16 grudnia ub.r. od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę Polski "obiekcie, który może być rakietą". Błaszczak, że "nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz że strona amerykańską; właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej; podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych; w powietrze poderwano dyżurne samoloty polskie i amerykańskie. Obiekt był odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne".
Dodał, że kontrola wykazała, że COP zadziałało prawidłowo i poinformowało w meldunku przełożonego - dowódcę operacyjnego - "o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej". Błaszczak powiedział, że zgodnie z ustaleniami kontroli w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych "Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków" nie informując ani jego, ani "Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb o obiekcie".
Szef MON zaznaczył, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem. Błaszczak zaprzeczył, by odmówił zlecenia poszukiwań obiektu.
W środę radio RMF FM podało, powołując się na nieoficjalne informacje, że ze wstępnych ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lądowych wynika, iż w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono pocisk manewrujący Ch-55; zaznaczono, że pocisk prawdopodobnie przyleciał zza wschodniej granicy Polski, a w polska armia nie ma takiego uzbrojenia na wyposażeniu ani w magazynach.
autor: Marcin Chomiuk