Według Donalda Tuska, wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak okazał się w tej sprawie wzorcowym politycznym tchórzem. Postanowił dzisiaj zwalić winę na ludzi w mundurach, postanowił wmówić Polkom i Polakom, że w grudniu ubiegłego roku rosyjska rakieta naruszyła polską przestrzeń powietrzną, że poderwano polskie samoloty w związku z tym, że ta rakieta znalazła się nad polskim terytorium, a następnie, że ta rakieta w tajemniczy sposób się rozpłynęła, nie wiadomo gdzie spadła. I on, pan Błaszczak mówi, że nic na ten temat nie wiedział - zaznaczył polityk PO.
Zagrożenie pierwszego stopnia, a minister obrony mówi, że on nic nie wiedział. Premier mówi, że dowiedział się cztery miesiące później, w kwietniu. Prezydent Duda, zwierzchnik sił zbrojnych, na wszelki wypadek nic nie mówi - dodał Tusk. Gdyby to był kabaret, to można by się śmiać, ale to nie jest kabaret. To jest dramat, którego ja nie pamiętam jak długo żyję, dramat kłamstwa, tchórzostwa i niekompetencji - podkreślił.
"Miał być szeryfem. Jest pajacem"
"Ta rosyjska rakieta ma 6 metrów długości. Waży 1,5 tony. Kosztuje 10-15 mln dolarów. Może przenosić ładunki nuklearne. Spadła pod Bydgoszczą. W grudniu. To min. Błaszczak przerwał jej poszukiwania. By nie było złego PR-u. Miał być szeryfem. Jest pajacem. Groźnym dla Polski" - napisał senator KO, Marcin Bosacki.
"Uzbrojenie niczym wobec dowodzenia"
Dziś szef MON na konferencji oznajmił że "w wyniku kontroli" na kozła ofiarnego namaścił gen. Piotrowskiego - szefa Dowództwa Operacyjnego - tytana pracy i bardzo lubianego i szanowanego generała. Wyniki rzekomej kontroli stoją w sprzeczności z tym co w Brukseli mówił gen. Andrzejczak no ale winny w okresie przedwyborczym musi się znaleźć - napisał z kolei ekspert militarny Jarosław Wolski.
"Efekty są i będą bardzo destrukcyjne dla St.Gen i DO. I korpusu generalskiego. Po prostu będzie selekcja negatywna i tworzenie potakiwaczy ze stajni BMW - Bierny, Mierny, Wierny. I nie ma znaczenia ile Abramsów lub Apaczy kupimy. Uzbrojenie jest niczym wobec dowodzenia" - napisał. Dodał też, że cała nadzieja w prezydencie, który ma szansę nie pozwolić, by nakręcić polityczną czystkę.
"Wygląda to na kręcenie w całej sprawie"
"Minister Błaszczak oświadczył, że o rosyjskiej rakiecie nie został poinformowany przez Dowódcę Operacyjnego. Wygląda to na kręcenie w całej sprawie, bo Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak powiedział, że "o incydencie informowałem przełożonych wtedy kiedy miało to miejsce" - napisał na Twitterze były szef resortu obrony, Tomasz Siemoniak.
"Przełożonym gen.Andrzejczaka jest minister Błaszczak. Jakie ma znaczenie od kogo minister się dowiedział? Ważne, że od razu wiedział oraz co zrobił i czego nie zrobił. Z pewnością nie poinformował premiera o zagrożeniu bezpieczeństwa państw" - podsumował.
Co stało się pod Bydgoszczą?
7 kwietnia minister sprawiedliwości poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Resort zapewnił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców.
Dzień później gen. Piotrowski w oświadczeniu dla mediów powiedział, że trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami w celu ustalenia, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Dowódca operacyjny nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ostrzałów rakietowych Ukrainy.
Co powiedział Błaszczak?
Procedury i mechanizmy reagowania ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego; nie poinformował on mnie, ani odpowiednich służb o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej – powiedział wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak.