W debacie o kryzysie w imieniu rządu głos zabrał minister finansów. Premier słuchał go z ław sejmowych. Włączył się dopiero po kilku godzinach, gdy zaczęły się emocje. Mówił ponad godzinę. "Wszystkie decyzje, jakie będziemy wam proponowali, będą miały na celu utrzymanie na odpowiednim poziomie życia najsłabszych i najbardziej zagrożonych kryzysem" - deklarował.

Reklama

>>> Minister finansów zrugał Kaczyńskiego

Najpierw opowiedział, co rząd już zrobił. Podniósł gwarancje zabezpieczające wypłacalność depozytów. Utworzył rezerwę solidarności społecznej w wysokości 1,14 mld zł. Uruchomił program Kapitał Ludzki ze środków Unii Europejskiej - to blisko 3 mld zł w tym roku. Rząd chce za te pieniądze budować sieć wsparcia dla zagrożonych bezrobociem. "Uratujemy dzięki temu tysiące miejsc pracy" - zapewnia szef rządu.

Reszta to plany na przyszłość. Tym, którzy stracą pracę, a wraz z nią możliwość spłacania kredytu hipotecznego, rząd ma pomóc. Przez rok spłacałby raty ich pożyczek z Funduszu Pracy. Ile ten projekt będzie kosztować? Rząd szacuje, że ok. 300-400 mln zł.

Co jeszcze? Mamy inwestować środki europejskie w infrastrukturę. To ma pobudzić koniunkturę gospodarczą. Rząd ma też plan inwestycji energetycznych - nawet pół miliarda złotych do 2010 r. Ponadto 1,5 mld zł chce przeznaczyć na dodatkowe inwestycje ekologiczne wysokiego ryzyka, związane z energią odnawialną. Premier chce też dialogu z opozycją, czy podwyżki cen energii przerzucić na firmy, czy odbiorców detalicznych. Podkreślił, że rząd woli chronić ludzi niż przedsiębiorstwa.

Z większością zadań przedstawionych przez premiera rząd poradzi sobie sam. Bez opozycji nie ma jednak szans na dwa kluczowe projekty. Pierwszy - wizerunkowy - to zgoda na zawieszenie finansowania partii politycznych, by Polacy zobaczyli, że klasa polityczna jest wiarygodna, gdy mówi o kryzysie. Drugi - zdaniem Tuska kluczowy dla przyszłości Polski - to zgoda na dążenie do strefy euro. Tusk straszył, że jeśli między Rzymem, Londynem, Paryżem i Berlinem zapadnie decyzja, by na rynku nie handlować obligacjami państw narodowych, a euroobligacjami, a Polski w tym klubie nie będzie, to „naprawdę będziemy mieli kłopot”.

Choć opozycja krytykowała słowa premiera, szef rządu wiele razy mówił wczoraj o współpracy. "Tam, gdzie to możliwe - pomóżcie. Tam, gdzie niemożliwe - nie przeszkadzajcie!" - prosił opozycję. W odpowiedzi usłyszał od Jarosława Kaczyńskiego, że opozycja będzie współpracować, jeśli rząd postawi na takie metody walki z kryzysem, jakie "wybrał cały świat". Chodzi o wpompowanie rzeki pieniędzy w celu ożywienia gospodarki. Takim pomysłom premier Tusk wciąż mówi twarde "nie". "Kto chce, żeby z Polski zrobić firmę, która pójdzie w hazard i będzie za lichwiarskie ceny sprzedawała papiery dłużne? My będziemy ostrożnie wydawać złotówki, dlatego że tych złotówek nie ma zbyt wiele" - zapowiadał.

Od kilku dni nad tym przemówieniem premiera pracował cały sztab ludzi: i fachowców od merytorycznych rozwiązań z Michałem Bonim na czele, i speców od wizerunku. Gdy Donald Tusk opuszczał mównicę, mogli być z siebie zadowoleni. "Świetne przemówienie szefa" - zacierał ręce współpracownik premiera.