Przypomnijmy, że we wtorek wieczorem europoseł Krzysztof Brejza ujawnił, że do 20 grudnia 2023 roku w TVP "istniał system wynagradzania komentatorów udzielających wypowiedzi do audycji informacyjnych i publicystycznych zarówno w studiu, jak i poza nim".

Reklama

Telewizja Publiczna umożliwiała płacenie jednorazowych świadczeń, które wyceniane były na 500 zł. Współpraca z TVP regulowana była także "w ramach szerszego spektrum umów". W dokumencie nadesłanym przez Zespół Informacji Publicznej TVP ujawniono, że "w przypadku umów ryczałtowych najwyższy pułap wynagrodzenia zapisanego w umowie, której przedmiotem był autorski komentarz do audycji publicystycznych, wynosił 298 890 zł brutto".

Komentatorzy TVP zarabiali na swoich wypowiedziach. "500 zł to dużo"

Maciej Mrozowski, prawnik i medioznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wykładowca akademicki w Instytucie Dziennikarstwa UW i Uniwersytecie SWPS mówi w rozmowie z Dziennik.pl, że płacenie komentatorom nie jest niczym nowym i kiedyś taka praktyka funkcjonowała. Jednak jak dodaje, stawki, o których wie, były symboliczne.

Reklama

Nie widzę nic złego w tym, żeby płacić komentatorom, ale to muszą być stawki "po kosztach". 500 zł to jest naprawdę bardzo dużo - słyszymy. Ekspert podkreśla, że przychylność poprzednich komentatorów do ówczesnej władzy nie jest odkryciem. To jest oczywiste. Teraz mamy potwierdzenie, że Telewizja Publiczna stosowała nie tylko wabik ideologiczny, ale także dawała pieniądze - dodaje.

Rozmówca Dziennik.pl wyjaśnia, że płacenie za komentarze jest legalne, ale musi to być transparentne. Dalej podkreśla, że każdy komentator powinien dostawać pieniądze, a nie tylko wybrani.

Blisko 300 tys. zł rocznie dla komentatora TVP. "To skandal"

To jest skandal - mówi dla Dziennik.pl doktor Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego i dodaje, że komentatorzy, którzy reprezentują inne redakcje lub podmioty, np. uczelnie wyższe, czy instytuty badawcze, nie są wynagradzani finansowo za swoje wypowiedzi. Sam jestem tego przykładem - słyszymy.

Ekspert wyjaśnia nam również, kiedy komentator może pobierać wynagrodzenia. Jest to możliwe, gdy ekspert lub publicysta zostaje zaproszony do stałej współpracy i działa zgodnie z zapisami umowy o zakazie konkurencji - tłumaczy medioznawca. Jak słyszymy, wtedy podpisywana jest odpowiednia umowa ze statusem stałego komentatora.

W przypadku komentatorów ujawnionych przez europosła Krzysztofa Brejzy stosunku pracy nie było - podkreśla dr Grzegorzewski. Rozmówca Dziennik.pl dodaje, że miał kiedyś taką współpracę, ale była ona za symboliczne pieniądze. Przychodziłem tam regularnie i dostosowywałem się do grafiku. Byłem dyspozycyjny i zawsze przygotowany. Miałem też podpisaną umowę jako stały komentator stacji - dodaje.

Medioznawca zwraca uwagę, że w TVP przychodzili dziennikarze, którzy pracowali w innych stacjach telewizyjnych, np. w TV Republika. Jakim prawem oni występowali w telewizji? Do stacji TVN nie zaproszą dziennikarzy Polsatu, czy TVP, bo umowa o zakazie konkurencji uniemożliwia im pokazywania dziennikarzy innych stacji. Nawet za darmo. Inaczej jest już w przypadku prasy czy radia, bo już nie są konkurencją bezpośrednią dla stacji telewizyjnej - stwierdza ekspert.

Ci komentatorzy robili klakę za pieniądze. To była swoista opłata za propagandę - mówi na koniec dr Grzegorzewski i raz jeszcze zaznacza, że stawka 500 zł za komentarz jest wysoka i nieosiągalna dla wielu ekspertów.

Ci komentatorzy otrzymywali wynagrodzenie. Podano listę nazwisk

Krzysztofowi Brejzie potwierdzono, że wynagrodzenia od TVP za komentowanie otrzymało co najmniej kilkanaście osób.

Na liście znaleźli się: Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Adrian Stankowski, Jerzy Jachowicz, Elżbieta Królikowska-Avis, Piotr Grzybowski, Paweł Piekarczyk, Miłosz Manasterski, Marek Formel, Karol Gaca, Jacek Wrona, Maciej Gnatowski, Anna Derewienko, Marian Kowalski, Jana Pietrzak oraz Piotr Nisztor.

Kontakt do autora artykułu: sylwia.baginska@infor.pl