Daniel Obajtek czuje się zagrożony
W piątek 19 kwietnia Daniel Obajtek pojawił się w Radiu ZET, gdzie był gościem w programie Bogdana Rymanowskiego. Dziennikarz pytał go m.in. o to, gdzie aktualnie przebywa. – Jestem u siebie, z racji tego, że wyprowadziłem się z Warszawy. To mi ułatwia, nie muszę się przemieszczać. Jestem w Małopolsce (…). Już słyszałem, że mam bilokację, że jestem w sześciu krajach, w tym Arabia Saudyjska – komentował.
Były prezes Orlenu przyznał, że czuje się zagrożony. - Jestem śledzony. Jestem inwigilowany cały czas. Ja i moi znajomi. Pod moim domem non stop ktoś stoi z aparatem, cały czas ktoś jeździ za mną – opisywał.
Obajtek uważa, że obecnie jest "niewygodny". – Orlen praktycznie nie miał zysków, był zarządzany przez ludzi, którzy wiedzieli o mafiach paliwowych itd. Ci ludzie wracają na nowo, a ja posiadam dużą wiedzę w tym zakresie– wskazał.
Obajtek twierdzi, że nie inwigilował posłów
Były szef Orlenu zaprzeczył, że kiedykolwiek inwigilował posłów opozycji. - Nie byli dla mnie absolutnie istotni w tym zakresie. Całkowita bzdura – stwierdził.
Powiedział jednak, że "pan premier machał jakimiś kartkami papieru, gdzie to była firma, która w weekendy mnie chroniła, a nie inwigilowała kogokolwiek". -Ja nie zlecałem żadnych zdjęć polityków opozycji. To potężny koncern, każda decyzja przechodzi przez wiele wydziałów. Nikt nic nie zlecał. Jeśli firma robiła jakiekolwiek rozpoznanie, to było to związane z gospodarczymi rzeczami – tłumaczył.
Obajtek był też pytany o szwajcarską spółkę Orlen Trading Switzerland (OTS), która wpłaciła zaliczkę na zakup ropy w Wenezueli i Sudanie, ale dostawy nie zostały zrealizowane, a spółka straciła 1,5 mld.
- Totalna bzdura. Trzeba być nieodpowiedzialnym politykiem, by spółce, która nie jest materialna, bardziej wirtualna w zarządzaniu, nagle w jeden dzień zwolnić cały zarząd. Ludzi, którzy mieli potężne kontakty na świecie. Pozbyto się kompetencji spółki – dodał..
Zdaniem Obajtka OTS "jest teraz praktycznie na dnie, by znów weszli tam dawni pośrednicy i dawne układy".
Obajtek o państwie mafijnym
Obajtek przyznał, że "wystarczyło półtora miesiąca rządu Platformy Obywatelskiej i spółka została zaorana". Jego zdaniem w Orlenie jest dziś paraliż decyzyjny. – Służby wiecznie przesłuchują pracowników. Tak, jakby co trzeci, co czwarty nie był ze służb w tym Orlenie. Przesłuchuje ich prokuratura, cały czas zarząd, a teraz wchodzi NIK, który będzie ich jeszcze przesłuchiwał – powiedział.
Pytany, czy boi się więzienia, odpowiedział, że nie znacz człowieka, który "nie boi się więzienia". Zdaniem Obajtka Polska jest "państwem mafijnym".
Pytany o przekazane przez Borysa Budkę informację na antenie TVP info, że jeden z członków zarządu Orlenu wydał milion złotych ze służbowej karty, były prezes odpowiedział, że to był członek ds. handlu krajowego i międzynarodowego i miał dziesiątki spotkań międzynarodowych, bo Orlen jest w 100 krajach na 6 kontynentach.
– To nie wydał Daniel Obajtek, bo z mojej karty to były grosze wydawane. Ale jeśli ktoś jest prezesem ds. handlowych międzynarodowych, były spotkania w różnych krajach. Biznes ma jechać do McDonald ’s czy KFC? To normalna rzecz. Panu Budce pomyliła się administracja publiczna z dużym, międzynarodowym biznesem. Nigdy tego nie zrozumie – przekonywał.
Zapytany o zamówiony przez Orlen raport dot. Bartłomieja Sienkiewicza, Obajtek tłumaczył, że "niektórzy w mediach zachowują się jak miękiszony i dają totalne przyzwolenie temu, co się dzieje i kładą akcenty gdzie indziej".
Dodał, że Orlen wydał na to 100 tys. dolarów i to są normalne kwoty, jeśli zatrudnia się firmę międzynarodową.
– Był jednym z przedstawicieli spółki, której zlecało się konsulting, m.in. ws. zakupu ropy. Jego powiązane spółki i on skasowały w Orlenie 13 mln za konsulting. Musieliśmy to zlecić ze względu na wojnę na Ukrainie, dywersyfikację paliw. W tym problem, że ktoś bardzo mocno wskazuje firmy ze wschodu, rosyjskie – opisywał Obajtek.