W poniedziałek "Gala", dziś "Viva". Oba wywiady są bardzo podobne - te same pytania o dom rodzinny, prezydenturę ojca i drugie małżeństwo. Marta Kaczyńska-Dubieniecka powtarza, że pracuje nad stworzeniem fundacji imienia rodziców. "Ona powstanie, żeby nie zapomniano o dorobku mojego taty, a przede wszystkim po to, by w dalszym ciągu realizować jego idee" - tłumaczy.
W wywiadzie dla "Vivy" wspomina swoje dzieciństwo: "Święta w Warszawie u babci Dady. Wszyscy się tam zbierali, a stryj Jarek opowiadał mi historyjki o kocurze, który zamieszkiwał piwnicę dziadków. Wymyślał je na poczekaniu. Pewnego razu zabrał mnie tam nawet, żeby pokazać, gdzie jest wejście do kociego mieszkania. Teraz opowiada te bajki moim córkom".
"Odkąd pamiętam, zawsze był" - mówi o Jarosławie Kaczyńskim. "Wspólne wakacje w Borach Tucholskich, spacery ojca i stryja po lesie, gdy mieszkali w jakiejś leśniczówce, a ja tam dojeżdżałam jako nastolatka. Sielskie czasy" - wspomina. "Stryj dla mnie jest takim autorytetem jak tata. Bardzo się kochamy. A teraz codziennie do siebie dzwonimy i widujemy się, gdy tylko możemy" - dodaje.
"Jest od taty bardziej stanowczy. Ale ma w sobie taką samą dobroć" - zapewnia Marta Kaczyńska. Mówi też, że jej stryj "w mediach jawił się dotąd jako osoba zimna, zdystansowana. A przecież on wcale taki nie jest. Uwielbia ludzi, lubi z nimi rozmawiać, ma wielkie poczucie humoru. (...) Nie mam z nim tak czułej więzi jak z tatą, lecz tego nie wymagam i nikt tego nie oczekuje. Jest moim ojcem chrzestnym i bratem mojego taty. To wystarczy" - mówi "Vivie" Kaczyńska.